Strona:PL Doyle - W obronie czci kobiecej.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

sympatye w tym wypadku są więcej po stronie zbrodniarzy, niż po stronie ofiary. Dlatego uchylam się zupełnie od tej sprawy.


∗                ∗


Holmes przez długi czas ani słowem nie wspomniał o tej strasznej scenie, której byliśmy świadkami, ale ja zauważyłem nieraz, że on o tem nie zapomniał, a tylko nie chciał się zdradzić przedemną ze swoich myśli. Aż pewnego razu podczas śniadania zerwał się z krzesła i zawołał:
— Już mam, Watsonie. Bierz kapelusz i chodźmy na miasto. W pół godziny znajdowaliśmy się przed wystawą jednego z pierwszorzędnych zakładów, fotograficznych. Pomiędzy innymi uwagę moją zwrócił portret kobiety o nadzwyczaj pięknej główce. Podziwiałem misterny nos, charakterystyczne brwi, wązkie usta i artystycznie zaokrąglony owal, gdy w tem wzrok mój padł na podpis u dołu. Było to stare szlacheckie nazwisko znakomitego i wysoko stojącego męża, którego owa kobieta była żoną. Tchu mi brakło w piersiach od wielkiego zdziwienia. Spojrzałem na Holmesa z niemem zapytaniem, lecz on zamiast odpowiedzi tylko palec na usta położył.
— Na Boga, Watsonie! Mam już nareszcie.
Poszliśmy z wielkim pośpiechem i przebiegli Baker street i Oxford street aż do cyrku, gdzie za oknem wystawowem znajdowały się fotogra-