Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

Rok 1887 był szczególnie bogaty w zajmujące wypadki, które sobie w głównych zarysach pozapisywałem. Znajduję tu między innymi zapiski o oszukańczej bandzie żebraków, którzy schodzili się w piwnicach pewnego domu towarowego na wykwintne uczty, następnie o wypadkach, które pozostawały w związku z zatonięciem angielskiego żaglowca „Zofia Anderson“, o dziwnych przejściach Patersona na wyspie Uffa a wreszcie o otruciu Camberwella. W tym ostatnim wypadku Sherlock Holmes zdołał przez naciągnięcie zegara stwierdzić, że zegar został przed dwoma godzinami naciągnięty, a więc według tego Camberwell udał się wtedy na spoczynek — szczegół, który do wyjaśnienia sprawy okazał się niezmiernie ważny. Do wszystkich tych wypadków wrócę jeszcze nieco później, ale żaden w swym przebiegu nie jest tak znamienny, jak ten, który teraz postanowiłem opisać.
Było to w ostatnich dniach września. Burze jesienne szalały z niezwykłą mocą. Od rana już wył wiatr, a deszcz siekł w szyby tak silnie, że na chwilę byliśmy oderwani od zwykłych swych zajęć i widzieliśmy się zmuszeni nawet wśród tego olbrzymiego, ręką ludzką zbudowanego Londynu, uznać potęgę tych sił przyrody, które mimo sztucznej ochrony cywilizacyi, srożą się na ludzkości i ryczą jak dzikie zwierzęta w klatce.