Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/19

Ta strona została uwierzytelniona.

w stanie go zmusić do zamknięcia się, jak owca w zagrodzie. Kiedy atoli napad taki mijał, wracał do pokoju i zamykał szczelnie za sobą drzwi, jak człowiek, który nie mógł znieść dręczących go wyrzutów sumienia. W chwilach takich, nawet w zimne dnie, pot strumieniami spływał mu po twarzy.
— Lecz śpieszę się, by zakończyć swe opowiadanie i nie nadużywać pańskiej cierpliwości, panie Holmesie. Pewnej nocy wypadł znowu w takim napadzie wściekłości do ogrodu, ale już więcej nie wrócił. Kiedyśmy go zaczęli szukać, znaleźliśmy go wreszcie z głową, utkwioną w małym, brudnym stawie, położonym na końcu ogrodu. Ponieważ na ciele nie było żadnego śladu gwałtu, a woda w stawie była tylko na dwie stopy głęboka, więc przysięgli orzekli, wobec znanego dziwactwa mego stryja, że zachodzi tu samobójstwo.
— Mnie jednak wyrok ten nie mógł przekonać, bo wiedziałem, jak on zawsze się wzdrygał na sama myśl o śmierci. Ale faktem było, że mój ojciec odziedziczył posiadłość i gotówkę około 14000 funtów szterlingów, które były złożone w banku do jego rozporządzenia.
— Przepraszam, że przerwę panu na chwilę — rzekł Holmes — pańskie opowiadanie należy, o ile sobie przypominam, do