Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dałem znać o całej sprawie w policyi.
— Tak?
— Ale tam mnie wysłuchano z uśmiechem powątpiewania. Listy osądzono jako głupi żart, a śmierć moich krewnych za nieszczęśliwe wypadki, które nie pozostają w żadnym związku z ostrzeżeniem.
— Niesłychana głupota! — zawołał Holmes z oburzeniem i załamał ręce.
— W każdym razie dano mi stróża pezpieczeństwa, który ma przebywać ze mną w domu.
— Czy teraz wieczór przyprowadził pana?
— Nie, bo otrzymał rozkaz, pozostawać w domu.
Holmes ponownie załamał ręce.
— Dlaczegoś pan sam do mnie przyszedł? — zapytał go z wyrzutem — a przedewszystkiem, dlaczego tak późno?
— Nic o panu dotąd nie wiedziałem. Dopiero wczoraj major Prendergast poradził mi, abym się udał do pana.
— Koniecznem jest tu szybkie działanie, a tymczasem upłynęło już dwa dni od dnia nadejścia listu. Czy nie ma pan nic więcej, coby nas mogło naprowadzić na pewne ślady?
— Owszem, mam jeszcze coś, — powiedział John Openshaw. Począł następnie szukać w kieszeni u surduta i wyciągnął wreszcie kawałek niebieskiego papieru, który położył