Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

o to też ja zawsze się starałem. Przypominam sobie dobrze, jak ty w pierwszych dniach naszej przyjaźni doskonale odgraniczyłeś zasób mej wiedzy.
— Rzeczywiście, — odpowiedziałem mu, śmiejąc się, — udało mi się wtedy. A o ile sobie przypominam, były wtedy twoje wiadomości w dziedzinie filozofii, astronomii i polityki prawie żadne; w botanice nierówne, w geologii natomiast bardzo dokładne, szczególnie o ile to pozostawało w związku ze śladami z jakiejkolwiek okolicy Londynu; chemię znałeś wprost świetnie; wiadomości z anatomii były niesystematyczne; doskonała zato znajomość literatury kryminalistycznej. Nadto byłeś wcale dobrym prawnikiem, umiałeś dość poprawnie boksować się i władać bronią. Tak brzmiała w głównych zarysach moja analiza.
Holmes uśmiechnął się i mówił dalej.
— A ja powiadam dziś tak jak wtedy: Człowiek powinien swoje komórki mózgowe napełniać tem tylko, czego mu prawdopodobnie będzie kiedyś potrzeba, resztę może złożyć w najciemniejszym zakątku swej biblioteki, gdzie ją w razie potrzeby znajdzie. W takim wypadku, jak dzisiejszy, należy przedewszystkiem dokładnie się przypatrzyć, co tu mamy dane. Proszę cię, podaj mi z amerykańskiej ency-