Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 2.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ani kąska, bo nie miałem czasu o tem myśleć.
— A cóż uzyskałeś?
— Wiele.
— Czy odkryłeś ślady tych łotrów?
— Mam ich wszystkich w ręku. John Openshaw będzie niedługo pomszczony. Ale przedtem poślemy im własny ich znak. Prawda, Watson, że to dobry pomysł!
— Cóż ty myślisz uczynić?
Tymczasem Sherlock Holmes wziął z szafki pomarańczę, rozkroił ją i wycisnął z niej pestki na stół. Pięć z nich włożył do koperty, a na jej wewnętrznej stronie napisał: „S. H. za J. O.“, następnie starannie ją zalepił, opieczętował i zaadresował: „Kapitan James Calhoun, barka „Lone Star“, Sawannah. Georgia.“ — Niech go ten liścik oczekuje przy przybyciu jego do portu — powiedział szyderczo. — Niech go kosztuje parę nocy bezsennych i niech mu będzie zapowiedzią ciosu, jaki nań spadnie, tak jak był list jego dla Openshawa.
— Kto jest ten kapitan Calhoun?
— Przywódca całej szajki. Jego schwytam najpierw, po nim dopiero resztę.
— Jak wpadłeś na jego ślady?
Holmes wyjął z kieszeni wielki arkusz papieru, który był cały zapisany imionami i datami.