Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/100

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę, niech pani nam opowie swoje przygody.
— Z chęcią, ale muszę się z tem pospieszyć, bo przyrzekłam panu Rucastle’owi, że wrócę o trzeciej godzinie. Pozwolił mi dziś przedpołudniem pojechać do miasta; naturalnie nie przypuszczał celu mej jazdy.
— Niechże nam pani wszystko ładnie po porządku opowiada, powtórzył Holmes, wyciągając nogi swe do ognia i rozpierając się wygodnie w krześle.
— Muszę zaraz na wstępie zapowiedzieć, zaczęła panna Hunter, że dotąd nie spotkała mnie ze strony pana lub pani Rucastle żadna najmniejsza krzywda. Słuszność nakazuje to podnieść. Nie pojmuję atoli zupełnie tych ludzi i dlatego czuję się zaniepokojoną.
— Co wydaje się pani niezrozumiałem?
— Powody ich zachowania się. Lecz opowiem to panu wszystko zupełnie dokładnie. Gdy tutaj przybyłam, czekał na mnie już pan Rucastle i odwiózł swym wózkiem, używanym do polowań, do Copper Beeches. Okolica jest rzeczywiście piękna, jak mówił, ale sam dom wcale nie jest miłym; niezgrabny, czworoboczny budynek, którego biały tynk pokryty jest wszędzie plamami i smugami, pochodzącemi od zewnętrznej i wewnętrznej wilgoci. Naokoło jest wolny plac, dalej zaś rozciąga się z trzech