Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/109

Ta strona została uwierzytelniona.

naprzód wysuniętemi kośćmi policzkowemi i o czarnych nozdrzach. Przesunął się powoli przez murawę i zniknął następnie znowu po drugiej stronie w ciemnościach. Zdaje mi się, że żaden złoczyńca nie byłby w stanie tak mnie śmiertelnie przerazić, jak ten straszliwy, milczący stróż.
— A teraz opowiem panu o bardzo niezwykłem odkryciu. Jak panu wiadomo, kazałam sobie w Londynie uciąć włosy i przechowywałam je, zwinięte we wielki kłębek, na dnie mego kufra. Jednego wieczora, gdy dziecko ułożyłam do snu, poczęłam dla zabicia czasu przeglądać urządzenie swego pokoju i rozkładać nieliczne swe ruchomości. W moim pokoju stała stara komoda, w której dwie górne szuflady były otwarte, podczas gdy dolna była zamkniętą. Gdy obie górne szuflady zapełniłam swoją bielizną, pozostawało mi jeszcze bardzo wiele do włożenia, gniewało mnie więc to naturalnie, że i trzecia nie była do mego rozporządzenia. Przypuszczałam, że prawdopodobnie przez pomyłkę tylko została zamkniętą, dlatego wyciągnęłam pęk mych kluczy i próbowałam ją otworzyć. Zaraz pierwszy klucz dokonał tego i wysunęłam szufladę. Znajdował się w niej tylko jeden przedmiot, ale jaki, nigdy by pan z pewnością nie zgadnął. Był to mój warkocz.