Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/54

Ta strona została uwierzytelniona.

opuszczę. Samo się przez się rozumie, że tylko do tego czasu. Pan Windibank pobiera ćwierćrocznie moje procenta i oddaje pieniądze mojej matce, bo mnie zupełnie wystarcza to, co zarabiam pisaniem na maszynie. Dostaję dwa pensy za stronę, a załatwiam piętnaście do dwudziestu stron dziennie.
— Przedstawiła mi pani zupełnie jasno swoje położenie, powiedział Holmes. Ten pan jest to mój przyjaciel, Dr. Watson, przed którym może pani otwarcie mówić, jak przedemną samym. Proszę, niech pani opowie nam o swej znajomości z panem Hosmerem Angelem.
Panna Sutherland zapłoniła się i nerwowo szarpała frendzle przy swym staniku.
— Ujrzałam go pierwszy raz na balu techników, mówiła. Za życia ojca posyłali nam zawsze zaproszenia, a więc także po jego śmierci nas zaprosili. Pan Windibank nie chciał nam pozwolić pójść na bal; wogóle niechętnie przystaje na nasze obcowanie z ludźmi. Do wściekłości go to doprowadza, gdy nieraz chciałabym wziąć udział w wycieczce szkoły niedzielnej. Tego razu atoli postanowiłam sobie pójść na bal; bo cóż za prawo miał on mi tego zakazywać? Oświadczył, że towarzystwo to nam nie odpowiada, chociaż spotykaliśmy tam tylko przyjaciół mego ojca.