Strona:PL Doyle - Z przygód Sherlocka Holmesa. T 3.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

do Bordeaux i zaadresowałam list do francuskiej firmy, — otrzymałam atoli list ten w ślubny poranek z powrotem.
— A więc nie dostał się do jego rąk?
— Nie, bo odjechał już z powrotem do Anglii.
— To rzeczywiście niepomyślny zbieg okoliczności! Czy ślub odbył się w kościele?
— Tak, zupełnie cichy. Ślub miał się odbyć w kościele St. Saviours, a następnie śniadanie w hotelu St. Pancras. Hosmer przyjechał po nas powozem i usadził w nim mnie i matkę; sam zaś wsiadł do dorożki jedynej, jaka była właśnie pod ręką. Zajechałyśmy pierwsze przed kościół i czekałyśmy na dorożkę Hosmera, która wkrótce nadjechała. Lecz — nikt z niej nie wysiadł, a kiedy woźnica zlazł z kozła i otworzył drzwiczki, w powozie nie było nikogo! Woźnica nie pojmował, co się z gościem stało, ponieważ sam widział, jak ten wsiadał. Wszystko to wydarzyło się ubiegłego piątku, panie Holmes, a od tego czasu nic nie wiem, co się stało z moim narzeczonym.
— Mnie się zdaje, moja pani, że z pani sobie zakpiono.
— Ach nigdy! Hosmer był zbyt dobrze dla mnie usposobionym, żeby mnie mógł opuścić. Jeszcze rano przed ślubem prosił mnie,