Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.

jaciel jest u swego wuja lorda Mount-James, będzie można wkrótce wyjaśnić, co znaczyła wizyta tego człowieka z rozwichrzoną brodą i dlaczego ów list zrobił na nim takie wrażenie.
Overton ścisnął głowę rękami i rzekł:
— Nic z tego nie rozumiem! To nieszczęście doprowadzi mnie jeszcze do pomięszania zmysłów.
— Ja dziś nie mam nic innego do czynienia i chętnie zajmę się pańską sprawą — rzekł Holmes, chcąc go uspokoić. — Radzę panu na wszelki wypadek urządzić match bez względu na owego młodego pana. Sam pan powiadasz, że tylko bardzo ważne przyczyny mogły go zmusić do odejścia w tych warunkach. Kto wie, czy te same ważne przyczyny nie zatrzymają go dłużej i nie będzie mógł na czas wrócić? Chodźmy razem do hotelu. Może dowiemy się czego nowego od portjera.
Holmes był mistrzem w obchodzeniu się z ludźmi prostymi. To też w krótkim czasie, siedząc w opuszczonym pokoju Stauntona, wydobył z portjera wszystko, cokolwiek ten mógł powiedzieć. Ów nocny gość nie był eleganckim panem, ani robotnikiem, był jak się wyraził portjer, „czemś w pośrodku“. Był to człowiek około pięćdziesięcioletni, z szpakowatą brodą i bladą twarzą. Ubrany był skromnie. Sam zdawał się być zaniepokojony. Portjer widział, że ręka mu drżała, gdy oddawał list. Staunton schował list do kieszeni. Nie podał ręki obcemu, gdy spotkali się w sieni. Zamienili kilka słów, z których portjer posłyszał tylko