Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.

W pobliżu hotelu był urząd telegraficzny. Stanęliśmy przed bramą.
— Musimy spróbować, Watsonie — rzekł Holmes. — Na podstawie pełnomocnictwa sądowego moglibyśmy wprawdzie zażądać wglądu do ksiąg, ale tak daleko jeszcze nie jesteśmy. Sądzę, że tu, gdzie jest tak wielki ruch, nie pamiętają poszczególnych twarzy. Próbujmy.
Weszliśmy. Musieliśmy zaczekać, bo przed nami były jeszcze dwie osoby.
— Przepraszam, że panią fatyguję — rzekł Holmes tonem bardzo grzecznym do panny przy okienku. — Zdaje mi się, że źle napisałem telegram, który wczoraj wysłałem. Nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi. Obawiam się, że może zapomniałem podać nazwę mego hotelu. A może nawet nie podpisałem nazwiska. Czy pani byłaby tak grzeczną zaglądnąć do tego telegramu?
Panienka wzięła do ręki paczkę telegramów.
— O której godzinie pan nadał?
— O szóstej.
— Do kogo adresowany?
Holmes położył palec na ustach i spojrzał na nią błagalnie.
— Ostatnie słowa były „na miłość Boską“ — szepnął poufnym tonem — jestem strasznie zmartwiony, że nie mam odpowiedzi!
Urzędniczka znalazła wreszcie blankiet.