Strona:PL Doyle - Zaginiony footbalista (zbiór).pdf/41

Ta strona została uwierzytelniona.

spokoju i wróciłem, by biednego Stauntona nie zostawić samego w tym stanie. Cieszy mnie, że wskutek tego poznałem pana bliżej. Jestem tak samo poinformowany, jak i pan. Sytuacja jest jasna. Przed rokiem Godfrey mieszkał w Londynie i zakochał się w córce swego gospodarza i ożenił się z nią. Była to osoba dobra, piękna i inteligentna. Żaden mężczyzna nie byłby się takiej żony powstydził. Ale Godfrey jest spadkobiercą tego nieznośnego starego lorda gdyby lord dowiedział się był o małżeństwie, spadek napewno byłby przepadł. Znałem tego chłopaka bardzo dobrze i lubiłem go dla wielu zalet. Robiłem co mogłem, by mu pomóc. Trzymaliśmy to w tajemnicy przed wszystkiemi, bo gdy jedna osoba dowie się o takiej rzeczy, wnet wie o niej cały świat. Dzięki temu odległemu domowi i naszemu bezwzględnemu milczeniu udało się Godfreyowi dotychczas utrzymać tajemnicę. Oprócz mnie wiedział o niej tylko jeden zaufany służący, który teraz poszedł do Trumpington szukać pomocy. Ale biednego małżonka dotknął ciężki cios. Żona jego zapadła na niebezpieczną chorobę. Były to suchoty w najostrzejszej formie. Biedny człowiek martwił się straszliwie, lecz mimoto musiał pojechać do Londynu na match, bo nie mógł się uchylić bez wydania swej tajemnicy. Telegrafowałem do niego, by dodać mu trochę otuchy, a on mi odpowiedział, bym uczynił, co tylko będę mógł. Był to ten telegram, który dziwnym sposobem dostał się w pańskie ręce. Nie uwiadamiałem go, że nie-