Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

z cery matowej przeszła w bladość, głowa się pochyliła tak, jakby szyja nie miała siły jej utrzymać.
Bolesne westchnienie wydobyła się z piersi, a potem żywy rumieniec okrył jego lica.
Potrząsnął głową i uśmiechnął się.
— A!... to ty, Pitoux — rzekł. — Prawda, chciałem się z tobą widzieć.
Po tem wpatrując się w niego, spytał:
— Więc biłeś się?...
— O!... i jak przystoi na porządnego człowieka!... — rzekł Billot.
— Czemuście mnie ze sobą nie zabrali? — odezwał się Sebastjan tonem wyrzutu — jabym się bił także, przynajmniej i ja zrobiłbym coś dla mojego ojca.
— Sebastjanie — rzekł Gilbert, podchodząc zkolei i przyciskając głowę syna do serca — możesz dla ojca uczynić daleko więcej, aniżeli bić się za niego; możesz słuchać rad jego, postępować według nich, stać się człowiekiem znakomitym.
— Jak ty, ojcze, nieprawdaż — rzekł chłopiec z dumą. — O!... do tego wzdycham.
— Sebastjanie — rzekł doktór — teraz kiedyś uściskał i podziękował Billotowi i Pitoux, tym naszym dobrym przyjacielom, może pójdziesz na chwilę pogadać ze mną w ogrodzie?...
— Z rozkoszą, ojcze. Dwa tylko czy trzy razy w życiu mogłem być z tobą sam na sam, a chwile te z wszystkiemi szczegółami przytomne są mej pamięci.
— Czy pozwolisz, księże profesorze? — zapytał Gilbert.
— I owszem.
— Billot, Pitoux, moi przyjaciele, może zechcecie coś zjeść?...
— O i bardzo — rzekł Billot — ja nic nie jadłem od rana, a zdaje mi się, że Pitoux jest również na czczo jak i ja.
— Przepraszam — rzekł Pitoux — zjadłem bułkę i parę kiełbasek, na chwilę przed wydobyciem was z wody, ale po kąpieli jeść się chce...
— To chodźcie do refektarza rzekł ksiądz Berardier — tam wam dadzą obiad.
— E!... — skrzywił się Pitoux.