Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

— I król dawał panu te memorjały do czytania?... — zapytał Gilbert.
— Nie wszystkie, tylko dwa, jeden o finansach, w którym pan z małą różnicą byłeś takiego zdania, jak i ja, co mi bardzo pochlebiło.
— To jeszcze nie wszystko, w jednym z nich zapowiadałem mu wszystkie zdarzenia faktyczne, które się spełniły.
— O!
— Tak.
— A jakie, proszę pana?
— Między innemi dwa, a mianowicie, że wobec pewnych zobowiązań przyjętych, będzie zmuszony pana usunąć.
— Przepowiedziałeś pan królowi moją niełaskę?
— Najzupełniej.
— Dobrze, a co jeszcze drugiego?
— Zdobycie Bastylji.
— Pan przepowiedziałeś zdobycie Bastylji.
— Panie baronie, Bastylja była nietylko więzieniem królewskiem, ale co więcej symbolem tyranji. Wolność zaczęła od zniszczenia tego symbolu a rewolucja dokona reszty.
— Czyś pan obliczył doniosłość słów, które wypowiadasz?
— Naturalnie.
— I nie lękasz się pan wygłaszać takich teoryj.
— Czego mam się obawiać?
— Ażeby ci się nie przytrafiło nieszczęście.
— Panie de Necker — odrzekł Gilbert z uśmiechem — kiedy kto wychodzi z Bastylji, nie lęka się już niczego.
— Wychodzisz pan z Bastylji?
— Dziś właśnie.
— A za co pan byłeś w Bastylji?
— To ja pana o to pytam.
— Mnie?
— Tak, pana.
— A dlaczegóż mnie?
— Bo to pan mnie tam wtrąciłeś.
— Ja pana wtrąciłem do Bastylji?
— Przed sześciu dniami; nie jest to tak dawno i powinienbyś pan pamiętać.