Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/228

Ta strona została skorygowana.

— To niepodobna.
— Czy poznałby pan swój podpis?
I Gilbert pokazał byłemu ministrowi kartę, wydartą z regestru Bastylji, z dołączonym rozkazem uwięzienia.
— Tak, rzeczywiście — odrzekł Necker — to rozkaz uwięzienia. Wiadomo panu, że podpisywałem ich jak najmniej, a jednak to najmniej wynosiło około czterech tysięcy rocznie. Zresztą zauważyłem, że w chwili mej dymisji dano do podpisania kilka blankietów niewypełnionych. Wielce żałuję, że i pański musiał być pomiędzy nimi.
— Więc żadną miarą nie mogę panu przypisać mego uwięzienia?
— Ależ... bez żadnej wątpliwości.
— Pojmujesz jednak, panie baronie, moją ciekawość — rzekł Gilbert z uśmiechem — muszę się dowiedzieć, komu mam do zawdięczenia pozbawienie mnie wolności. Racz mi więc pan powiedzieć.
— O! nic łatwiejszego. Listów do mnie nigdy nie zostawiałem w ministerjum, lecz dla ostrożności, zawsze przynosiłem do siebie tutaj. Listy z tego miesiąca są w szufladzie B tego biurka, poszukajmy w paczce litery G...
Necker otworzył szufladę, przerzucił ogromną paczkę, mogącą się składać z pięciuset czy sześciuset listów.
— Chowam tylko listy, któremi mogę się uwolnić od osobistej odpowiedzialności — objaśnił minister. — Gdy zarządzam aresztowanie, robię tem sobie nieprzyjaciela. Muszę więc mieć czem się zasłonić. Zobaczymy G... G..., to tu. Tak, Gilbert. To, co padło na ciebie, kochany panie, pochodzi z domu królowej.
— O! z domu królowej?
— Tak, prośba o rozkaz aresztowania niejakiego Gilberta. Bez zajęcia. Oczy czarne, włosy czarne. Następuje rysopis. Jedzie z Hawru do Paryża — i wszystko. Więc tym Gilbertem to pan byłeś?
— Tak, to ja. Czy może mi pan dać ten list?
— Nie, ale mogę panu powiedzieć, kto go podpisał.
— Proszę.
— Hrabina de Charny.
— Hrabina de Charny — powtórzył Gilbert — nie znam jej i nic jej nie zrobiłem.