Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/250

Ta strona została skorygowana.

mężczyzna ten żałuje za zbrodnię dziecka, czyż nie godzien pewnej pobłażliwości?...
— Więc pan znasz Gilberta, o którego chodzi? — zapytał król.
— Znam go, Najjaśniejszy Panie — odrzekł Gilbert.
— I na nim inna wina nie ciąży prócz popełnionej w młodości?
— Nie wiem, aby od dnia, kiedy się dopuścił tej zbrodni, bo Wasza Królewska Mość zbyt pobłażliwie nazywa to winą, aby od owego dnia mógł mu kto cośkolwiek zarzucić.
— Nie, chyba tylko to, że maczał pióro w jadzie i napisał kilka zjadliwych broszur.
— Najjaśniejszy pan raczy zapytać panią hrabinę — rzekł Gilbert — czy prawdziwy powód aresztowania nie był ten, ażeby jego nieprzyjaciele, a raczej nieprzyjaciółka, mogła przywłaszczyć sobie pewną szkatułkę, zawierającą różne papiery, bardzo kompromitujące jedną z wielkich dam dworskich.
Andrea zadrżała od stóp do głowy.
— Panie — wyszeptała.
— Hrabino, cóż to za szkatułka? — zagadnął król, którego uwadze nie uszło drżenie i bladość hrabiny.
— O!... pani!... — zawołał Gilbert, widząc, że panuje już nad położeniem — bez wykrętów, bez udawań. Dość już kłamstw z obu stron. Ja jestem Gilbertem, który popełnił zbrodnię, ja jestem Gilbertem, którego własnością są i dzieła i ta szkatułka. Pani jesteś tą damą dworską, ja biorę króla na sędziego, zgódź się pani na to, i przed tym sędzią, przed królem, jak przed Bogiem, wypowiemy wszystko, co między nami zaszło, i król wszystko osądzi, zanim Bóg to uczyni!...
— Mów pan, co chcesz — podchwyciła hrabina — ale ja nic nie mogę powiedzieć, bo pana nie znam.
— I szkatułki tej także pani nie znasz?...
Hrabina zacisnęła pięści i do krwi przygryzła blade wargi.
— Nie — odrzekła — nie znam tak, jak i pana.
Ale te słowa wyrzekła z takim wysiłkiem, że zachwiała się na nogach, jak statua na fundamencie przy wstrząśnieniu ziemi.
— Strzeż się pani — wyrzekł Gilbert — więc zapomnia-