Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/352

Ta strona została skorygowana.

— Zaczynaj pan, zaczynaj w imię Boże! skoro królowa tak chce.
— Otóż, Najjaśniejszy Panie — rzekł doktór — w krótkich słowach zawiadomię Waszą Królewską Mość o celu moich rannych odwiedzin w Wedsalu. Przyszedłem poradzić Jego Królewskiej Mości, ażeby udał się do Paryża...
Iskra padająca na czterdzieści tysięcy funtów prochu, mieszczących się podówczas w ratuszu, nie byłaby sprawiła takiego wstrząśnienia, jakie te słowa zrządziły w sercu królowej.
— Król do Paryża! król! A!
I wydała okrzyk trwogi, który dreszczem przejął Ludwika XVI.
— A co, doktorze? czy nie mówiłem? — rzekł król, spoglądając na Gilberta.
— Król? — wołała królowa — król w mieście zbuntowanem? Szalony jesteś, panie Gilbert, ażeby radzić coś podobnego!
Gilbret spuścił oczy, jak człowiek powstrzymywany szacunkiem, ale nie odpowiedział ani słowa.
Król, poruszony do głębi duszy, obrócił się na krześle, siedząc jakby na torturach.
— Czyż podobna — mówiła dalej królowa — ażeby myśl taka powstała w głowie rozumnej, w sercu francuskiem? — Takto! czyż pan nie wiesz, że mówisz do następcy Ludwika Świętego, do prawnuka Ludwika XIV?
Król uderzał nogą o kobierzec.
— Nie przypuszczam przecież — mówiła wciąż królowa, ażebyś pan chciał odejmować królowi pomoc jego gwardji przybocznej i wojska, ażebyś usiłował wyciągnąć go z pałacu, który jest dlań twierdzą, i rzucić go samego i bezbronnego w ręce wrogów. Wszak pan nie chcesz, ażeby zamordowano króla, nieprawdaż?
— Gdybym mniemał, że Wasza Królewska Mość na chwilę pomyślałeś o mnie, iż zdolny jestem do podobnej zdrady, nie byłbym szaleńcem, ale poprostu nędznikiem. Ale dzięki Bogu, Wasza Królewska Mość tak nie sądzi. Nie, ja przybyłem, ażeby udzielić rady tej królowi mojemu dlatego, że ją uważam za dobrą, a nawet na lepszą od wszystkich innych.
Królowa skurczyła ręce na piersi z taką gwałtownością, że aż batyst zaszeleścił pod naciskiem.