Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/362

Ta strona została skorygowana.

— Antonino — rzekł król, schylając głowę — czyś poprzysięgła sobie mnie zgubić?...
— O! Najjaśniejszy Panie — odezwała się królowa z wyrzutem, malującym wszystkie boleści serca — czy możesz tak do mnie mówić?
— Dlaczegóż więc chcesz abym opóźnił tę podróż? — zapytał król.
— Zważ, Najjaśniejsza Pani — wtrącił doktór — w takich okolicznościach pomyślna pora jest wszystkiem. Zważ, jaką mają doniosłość te upływające w podobnych chwilach godziny, kiedy cały lud rozszalały liczy je w miarę, jak biją na zegarze czasu.
— Ale nie dziś, panie Gilbert; jutro, Najjaśniejszy Panie, o! jutro; zaczekaj do jutra, a przysięgam, nie będę się opierała tej podróży.
— Jeden dzień stracony, szepnął król to...
— Dwadzieścia cztery długich godzin — powiedział Gilbert — rozważ to, rozważ Najjaśniejszy Panie.
— Najjaśniejszy Panie, tak być musi — błagała królowa.
— Jaki masz powód przynajmniej? — pytał król.
— Żadnego nie mam oprócz łez moich, rozpaczy, błagania, Najjaśniejszy Panie.
— Ale czyż wiemy co jutro przyniesie?... odezwał się król, cały wzburzony na widok rozpaczy królowej.
— Cóż się ma stać jutro? — pytała królowa, patrząc na Gilberta proszącym wzrokiem.
— O! — powiedział Gilbert — tam w Paryżu nic jeszcze; nadzieja choćby nikła jak obłok, każe im czekać do jutra — ale...
— Ale tutaj, nieprawdaż? — rzekł król.
— Tak, Najjaśniejszy Panie, tutaj.
— Zgromadzenie?
Gilbert skłonił głową.
— Zgromadzenie, — ciągnął król — które z ludźmi takimi, jak pan Mounier, pan Mirabeau, pan Sieyes, zdolne jest przysłać mi adres, pozbawiający mnie całej korzyści z mojej dobrej woli.
— To lepiej będzie — zawołała królowa z ponurą wściekłością — lepiej, bo wtedy odmówisz, utrzymasz swą godność królewską, nie pojedziesz do Paryża, a jeżeli trzeba będzie podtrzymywać wojnę, to ją popierać bę-