Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/470

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XX
GENERAŁ MAILLARD

Była to rzeczywista armja, ta siła, nad którą Maillard kierunek otrzymał.
Armaty coprawda miała bez kółek i łożysk, ale umieściła je na wózkach.
Miała karabiny bez kurków i zapałów, ale z bagnetami.
Miała wiele innej broni, bardzo lichej, ale broń to zawsze była.
Proch nosiła w chustkach, czepkach i kieszeniach, a pośród żyjących tych ładownic przechadzali się artylerzyści z zapalonemi lontami.
Cud to prawdziwy, że cała ta armja nie wyleciała w powietrze w czasie pochodu.
Maillard rzutem oka ocenił usposobienie wojsk swoich. Przekonał się, że nie jest w jego mocy utrzymać tę siłę w Paryżu, że trzeba ją poprowadzić na Wersal i zapobiec złemu, któreby uczynić mogła. Maillard spełni to trudne i bohaterskie zarazem zadanie. Przedewszystkiem bierze bęben z szyi dziewczyny.
Umierająca z głodu, osuwa się ona wdłuż muru i pada głową na słupek.
Twarde to posłanie... to łoże głodu.
Maillard pyta o nazwisko nieznajomej. Nazywa się Magdalena Chambry. Rzeźbiła z drzewa dla kościołów. Ale któż myśli teraz o upiększaniu kościołów rzeźbą i bareliefem, arcydziełami wieku XV?... Umierając z głodu, została kwiaciarką w Palais-Royal.
Ale kto kupuje kwiaty, kiedy na chleb pieniędzy nie ma?... Kwiaty, błyszczące gwiazdy pokoju i obfitości, więdną za powiewem burz rewolucyjnych.