Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

— Abym mógł tłumaczyć Teokryta i czytać Illjadę.
— A do czegóż ci potrzebne tłumaczenie Teokryta i czytanie Illjady?
— Do zostania księdzem.
— Ba! — powiedział pan Billot, czy ja umiem po grecku? czy umiem po łacinie? czy umiem po francusku? czy umiem pisać? czy umiem czytać? — i czy to mi może przeszkadza siać, żąć i zwozić?
— Tak, ale pan, panie Billot, nie jesteś księdzem, lecz rolnikiem, „agricola“, jak mówi Wirgiliusz. O fortunatos nimium...
— A czy sądzisz, że rolnik nie jest tak dobry jak proboszcz, gdy posiada sześćdziesiąt mórg gruntu na słońcu i tysiąc ludwików w cieniu?
— Zawsze mi mówiono, że księdzu najlepiej jest na świecie — dodał z najmilszym uśmiechem, na jaki mógł się zdobyć Pitoux, ale ja nie zawsze, co prawda, słuchałem tego co mi mówiono.
I miałeś rację, mój chłopcze. Ja, jak chcę, potrafię mówić wierszami. Zdaje mi się, że jest w tobie materjał na coś lepszego, niż na księdza; wielkie też to szczęście, żeś nie obrał sobie tego stanowiska, zwłaszcza w obecnej chwili. Jako dzierżawca, znam się na wartości czasu i powiadam ci, że teraz złe czasy na księży.
— Ba! — rzekł Pitoux.
— Będzie burza, zobaczysz, że będzie... mówił dzierżawca. Jesteś uczciwym chłopcem, jesteś wykształconym...
Pitoux ukłonił się, wielce ucieszony nazwą wykształconego, jaką po raz pierwszy w życiu usłyszał.
— Możesz i tak zatem dobrze zarabiać — ciągnął dalej dzierżawca.
Panna Billot, wypakowywała kurczęta i gołębie i przysłuchiwała się z uwagą rozmowie między Pitoux i jej ojcem.
— Mogę zarabiać? — rzekł Pitoux — wydaje mi się to bardzo trudnem.
— A cóż ty umiesz robić?
— Umiem zastawiać gałązki z lepem i sidła. Potrafię także wcale dobrze naśladować głos ptaków, wszak prawda, panno Katarzyno?
— O, co prawda, to prawda.