Opowiadanie nasze było już ze sto razy najrozmaiciej opowiadane, bo maluje ono jeden z najciekawszych epizodów wielkiego perjodu od 1789 do 1795 roku, perjodu, który nazywają rewolucją francuską.
Wiele, bardzo jeszcze wiele razy opisywane będą te rzeczy, ale zaręczamy z góry, nigdy z taką bezstronnością.
A po tych wszystkich innych opowiadaniach, nie wyłączając naszego, bardzo jeszcze wiele do dopełnienia zostanie, bo historja nigdy się nie kończy. Każdy z pomiędzy sta tysięcy świadków doznaje innego wrażenia, każdy najmniejszy szczegół ma swoją odrębną pozycję i odrębne wzbudza zajęcie.
Naco się zdadzą choćby najwierniejsze nawet opisy?...
Nigdy z takiej nauki praktycznej polityk nie korzysta.
Łzy, opisy i krew królewska, nie mają nigdy siły kropli wody padającej na kamień.
Królowe płakały, królowie bywali mordowani, ale nigdy ich następcy z okrutnego doświadczenia nie korzystali.
Ludzie wierni dawali dowody poświęcenia; ale nigdy nie korzystali z niego ci, których przeznaczenie skazało na nieszczęście.
Niestety!... widzieliśmy królowę potykającą o trupa jednego z takich ludzi, których królowie odchodzący za sobą pozostawiają.
W kilka godzin potem, kiedy królowa z królem i dziećmi opuszczała Wersal, do którego już wrócić nie miała, oto co się działo na małym wewnętrznym dziedzińczyku.
Jeden człowiek czarno ubrany, schylony był nad trupem.
Strona:PL Dumas - Anioł Pitoux T1-2.djvu/504
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXVI
JERZY DE CHARNY