Strona:PL Dumas - Dwadzieścia lat później.djvu/206

Ta strona została przepisana.

księdza paliła się lampa. Marja Michon, która była najpiękniejszym rycerzem na ziemi, uchyliła drzwi i, wsuwając główkę, poprosiła o gościnność.
— Chętnie, rycerzu młody — rzekł ksiądz — jeżeli poprzestaniesz na resztkach mojej wieczerzy i połowie pokoju.
Podróżni naradzali się chwilkę; ksiądz dosłyszał wybuchy śmiechu, następnie pan, a raczej pani odpowiedziała:
— Dziękuję proboszczowi i przyjmuję.
— Wieczerzajcie zatem i nie róbcie hałasu — odparł proboszcz — bo ja także pędziłem dzień cały i radbym wyspać się tej nocy.
Pani de Chevreuse przechodziła widocznie przez wszystkie stopnie wrażeń, począwszy od zdziwienia, skończywszy na osłupieniu.
— A potem?... pytała.
— Potem?... — rzekł Athos. — A! to najtrudniej mi chyba przyjdzie.
— Powiedz pan, powiedz, powiedz! Wszystko powiedzieć mi można. Zresztą, cóż mnie to obchodzić może, wszak to sprawa panny Marji Michon.
— Słusznie!... — zawołał Athos. Zatem Marja Michon spożyła wieczerzę wraz ze służącą, a potem według udzielonego sobie pozwolenia, weszła do pokoju, gdzie spoczywał gospodarz, a Katty rozlokowała się na fotelu w pierwszej izbie, gdzie wieczerzały.
— Panie — odezwała się pani de Chevreuse — chyba jesteś szatanem we własnej swojej osobie, nie pojmuję, skąd możesz znać te wszystkie szczegóły.
— Czarująca była kobieta z tej Marji Michon — mówił dalej Athos — jedna z tych istot frywolnych, którym bezustanku przechodzą przez główkę najdziwaczniejsze pomysły, istota stworzona, aby wszystkich nas wydać na potępienie. — Gdy pomyślała, iż gospodarz jej jest księdzem, przyszło zalotnicy do główki, że arcyzabawne miałaby wspomnienie na starość, gdyby się jej udało wydać księdza na potępienie.
— Hrabio — rzekła księżna — słowo honoru, przerażasz mnie!
— Niestety!... — mówił znowu Athos — biedny księżyna nie był świętym Ambrożym, a powtarzam raz jeszcze, Marja Michon była istotą godną uwielbienia.