Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/238

Ta strona została przepisana.

rzatę, która z uszanowaniem wyciągnęła rękę, jakby prosząc o rękę matki dla, ucałowania. Margrabina pozostała nieruchoma; Małgorzata opuściła rękę i w milczeniu stała.
— Zbliż się!... rzekła margrabina, dla czego jesteś tak blada i drżąca?
— Pani!
— Mów!...
— Śmierć ojca! tak prędka... niespodziana!... nakoniec wiele cierpiałam!....
— Tak; wy młode drzewka uginacie się pod wichrem, stary dąb zdoła tylko burzę wytrzymać: Małgorzato! i ja wiele cierpiałam! patrz!... jednak jestem spokojną i stałą?...
— Nie każdy matko urodził się z tak mocnym charakterem i taką duszą...
— Dla tegoteż żądam od ciebie tylko posłuszeństwa; margrabia już nie żyje!