stalowej, na którym wisiał miecz z rękojeścią pięknie cyzelowaną. Otwór, tworzący się na piersiach przez klapy sukni, ukazywał żupan jasnoniebieskiego koloru, ujęty przy szyi w obojczyk z czystego złota, który zastępował kołnierzyk. Czapeczkę miał czarną, aksamitną, a fałdy jej spinał jeden tylko brylant, ale był to ten sam kamień, który pod nazwiskiem Sancy[1] przeszedł potem na własność korony francuskiej.
Troskliwiej i obszerniej, niż innych, opisaliśmy tych dwóch młodych i szlachetnych panów, których ciągle spotykać będziemy odtąd, jednego po prawicy, drugiego po lewicy króla? Są to bowiem, obok smutnej i poetycznej postaci Karola i gorącej a namiętnej Izabelli, osobistości najwybitniejsze z epoki nieszczęsnego tego panowania.
Dla nich Francya rozdarła się na dwoje i dla nich dwa w jej łonie znalazły się serca; jedno, bijące na głos Orleanów, drugie na głos Burgundyi; każde stronnictwo, dzieląc nienawiści i sympatye swego przewodnika i pana, zapominało o wszystkiem innem i o wszystkich, nawet o królu, który powinien był być najwyższym wszystkich panem, nawet o Francyi, która była ich matką!...
Skrajem drogi, nie trzymając się szeregu, jechała na białym koniu ks. Walentyna, którą przedstawiliśmy już wyżej czytelnikom, jako żonę księcia de Touraine. Pierwszy to raz opuściła ona piękną swoją ojczyznę Lom-
- ↑ Brylant ten, który od czasu bitwy pod Granson znajdował się w skarbcu Karola Zuchwałego, wpadł w ręce Szwajcarów, sprzedany był w 1492 r. w Lucernie za cenę 5000 dukatów i przeszedł do Portugalu na własność don Antonia, opata Cratońskiego. Ten ostatni potomek linii Braganckiej, która utraciła tron, przybył do Paryża i tu umarł. Wtedy brylant ów nabył Mikołaj de Harlay pan de Sancy; stąd jego nazwa. Według ostatniej oceny inwentarza klejnotów koronnych Sancy, jeśli się nie mylimy, wart jest 1,820,000 franków.