W kilka miesięcy po tej nocy pojednania, wieczorem, dnia 23 listopada 1407 roku, dwóch ludzi, jadących konno, zatrzymało się przy ulicy Barbette, naprzeciw domu, w którego ścianie frontowej znajdował się osadzony obraz Matki Boskiej. Ludzie ci rozglądali się w około przez chwilę, chcąc dobrze rozpoznać miejscowość, nareszcie jeden z nich rzekł:
— To tutaj.
Potem obaj zsiedli z koni i przywiązali je do słupa, który podtrzymywał stojącą obok szopę, sami zaś poczęli przechadzać się w milczeniu. Po chwili nadjechało znowu dwóch innych ludzi. Ci tak samo, jak pierwsi, zbadali uważnie miejscowość, zsiedli również z koni, a spostrzegłszy w cieniu błyszczące stalowe zbroje, podeszli ku dwom przechadzającym się. Me upłynęło dziesięć minut, gdy znów usłyszano tentent koni nowoprzybywających zbrojnych jeźdźców; w przeciągu pól godziny zebranie to, powiększając się stopniowo, liczyło już ośmnaście osób.
Od kwadransa zgromadzenie było już w pełnym komplecie, gdy nagle w górnej części ulicy rozległ się tentent galopującego konia. W chwili, gdy jeździec dojeżdżał do wspomnianego domu z obrazem, głos jakiś z wnętrza szopy zawołał:
— Czy to ty, panie de Courtheuse?
— Ja — odrzekł jeździec, osadzając konia w miejscu. — Kto mnie woła? Przyjaciel, czy nieprzyjaciel?
— Przyjaciel — odpowiedział ten, który zdawał się być naczelnikiem zebranych, wychodząc z cienia i zbliżając się do J. M. pana de Courtheuse. — No, jakże, jesteśmy gotowi?
Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/188
Ta strona została przepisana.
XVI.