Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/46

Ta strona została przepisana.

ście do chrztu podaje? Jesteś piękną, młodą, jesteś potężną i wolno ci go kochać!...
— A więc módl się do Boga, o to, aby on mnie kochał!...
— Spróbuję — odrzekła Odetta przyciszonym głosem.
Księżna wzięła ze stołu maleńką srebrną świstawkę i gwizdnęła. Na to wezwanie ukazał się we drzwiach tenże sam służący, który uwiadomił księżnę o przybyciu Odetty.
— Odprowadźcie do domu tę panienkę, — rzekła księżna — i pilnujcie, aby się jej nic złego w drodze nie wydarzyło. Odetto! — dodała — jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebowała pomocy, protekcyi, lub opieki, pomyśl o mnie i przyjdź...
Podała jej rękę, jak siostrze.
— Odtąd na tym świecie niewiele pewno potrzebować będę, ale wierz mi, pani miłościwa, że bez konieczności uciekania się do ciebie, często myśleć będę o tobie.
Skłoniła się przed księżną głęboko i wyszła.
Pozostawszy sama, księżna de Touraine usiadła, spuściła głowę na piersi i zatopiła się w głębokiem rozmyślaniu. Zostawała już tak chwil kilka, gdy drzwi gabinetu cicho się otworzyły. Książę wsunął się na palcach nie dojrzany i nie dosłyszany stanął po za plecami fotelu, na którym siedziała jego małżonka. Stał tam przez chwilę, a widząc, że nie spostrzega jego obecności, zdjął z szyi pyszny łańcuch z pereł i, podnosząc go ponad głową księżnej, upuścił na jej ramiona. Walentyna krzyknęła, a podniósłszy głowę, spostrzegła księcia.
Wtedy wzrok jej stal się badawczym i przenikliwym, ale książę był na tę scenę przygotowanym i zniósł spojrzenie to z uśmiechem człowieka, zupełnie spokojnego i nie wiedzącego nic o tem, co się przed chwilą stało;