Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/21

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IV

Była to blondynka z niebieskiemi oczami, cerą delikatną i przezroczystą, o drobnych i arystokratycznych rękach; była to kobieta młoda i piękna, ale nie była to Paulina!
Kula przeszła pomiędzy dwoma żebrami i przeszyła serce, śmierć musiała być natychmiastowa.
Wszystko to było dziwną, niezgłębioną dla mnie tajemnicą. Gubiłem się w domysłach, nie wiedząc na kogo rzucić podejrzenie... A więc ta kobieta to nie Paulina, którą mąż podał za umarłą, pod imieniem której miano kogoś obcego pochować w rodzinnych jej grobach.
Nie wiem dobrze, naco się przydałem przy całej tej sekcji i jak się podpisałem na protokóle; szczęściem, doktór z Dives, chcąc pokazać swą wyższość nad uczniem chirurgji, sam zajął się całą sprawą, żądając jedynie mego podpisu. Po skończonej urzędowej czynności, udaliśmy się do sali jadalnej, gdzie przygotowano nam śniadanie. Towarzysze moi zasiedli do stołu, ja zaś, nie mogąc nic przełknąć, zbliżyłem się do okna i oparłszy głowę patrzyłem na dziedziniec. Zaledwie dziesięć minut upłynęło ujrzałem wjeżdżającego konno mężczyznę pokrytego kurzem. Zatrzymał zmęczonego konia, zeskoczył zeń, i nie troszcząc się, kto go odprowadzi do stajni, wbiegł szybko na ganek prowadzący do zamku. Zadziwienie moje co chwila wzrastało: pomimo zmiany w ubraniu, w człowieku tym poznałem tego, którego widziałem wychodzącego z pod ziemi, w ubiorze wieśniaka z łopatę w ręku i nożem myśliwskim za pasem. Zawołałem służącego i zapytałem kim jest młody mężczyzna który przyjechał? Odpowiedział mi, iż jest to jego pan, hrabia de Beuzeval, wraca-