ko było spokojne, żaden najmniejszy szelest nie mącił ciszy; wieczny tylko jęk oceanu dolatywał do mnie. Przedewszystkiem pragnąłem odszukać miejsce, gdzie widziałem hrabiego de Beuzeval, ukrywającego tajemniczy przedmiot. W tym celu pozostawiłem pochodnie i drąg żelazny przy kolumnie i z pistoletem w ręku, gotowy do obrony, wszedłem na korytarz. Idąc pod ciemnemi arkadami, znalazłem łopatę i raz jeszcze upewniwszy się, że jestem sam, poszedłem w miejsce gdzie ów przedmiot był ukryty, podniosłem kamień grobowy, tak jak to zrobił dnia poprzedniego hrabia i ujrzałem ziemię świeżo wzruszoną. Zagłębiłem w niej żelazo. Za pierwszem wyrzuceniem ziemi ujrzałem w niej błyszczący klucz; zasypałem ziemię, nakryłem kamieniem, łopatę odniosłem na toż samo miejsce i zatrzymałem się przez chwlę w najciemniejszym zakątku, by móc zebrać myśli.
Przekonany, iż znaleziony klucz był od drzwi, któremi widziałem wychodzącego hrabiego, drąg pozostawiłem przy murze, wziąłem z sobą tylko pochodnie i zbliżywszy się do drzwi podziemia, zeszedłem po trzech schodach, włożyłem klucz w zamek i otworzyłem go z największą łatwością; miałem już drzwi zamykać, gdy przyszło mi na myśl, że nie przewidziany wypadek może przeszkodzić mi do wyjścia i otworzenia drzwi kluczem, poszedłem więc i przyniosłem drąg żelazny, który ukryłem pomiędzy czwartym a piątym stopniem; zamknąłem drzwi za sobą i zapaliłem pochodnię, aby rozjaśnić otaczające mnie ciemności.
Miejsce, w którem się znajodwałem, podobne było d wejścia do piwnicy, a szerokie na 5 do 6 stóp mury i sklepienie były kamienne. U spodu schodów dojrzałem zagłębienie, naprzeciw nich drugie drzwi, zbliżyłem się i nadsłuchiwałem napróżno. Włożyłem klucz w zamek, ten zarówno jak poprzedni otworzył się; tych drzwi nie zamykałem już za sobą. Znajdowałem się widocznie w grobach przeznaczonych dla opatów. Mnichów grzebano na cmentarzu.
Zatrzymałem się chwilę. Widocznie zbliżałem się do celu mej wycieczki; pomimo pragnienia, by dojść tajemnicy — mówił dalej Alfred — zrozumiesz jakiego doznałem wrażenia, poznawszy gdzie się znajduję. Zimnym okryty potem, chciałem odzyskać przytomność, wmawiając
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/25
Ta strona została przepisana.