Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/44

Ta strona została przepisana.

znajduje się serce bratnie, które upajało się twoim triumfem. Uśmiechnęłaś się; pierwsze tony twego głosu dały się słyszeć drżące i niepewne; lecz wkrótce dźwięki czyste i srebrzyście dźwięczne rozległy się w sali; twoje oczy spuszczone wznosły się ku niebu. Zapomniałaś o otaczającym cię tłumie, nie wiem nawet, czy zwróciłaś uwagę na oklaski, któremi cię obsypywano. Była to pieśń Belliniego, melodyjna i prosta, a jednak pełna łez, które on jeden umiał wywoływać. Nie klaskałem — lecz... płakałem wtedy. Odprowadzono cię na miejsce, obsypując pochwałami; ja tylko nie śmiałem się zbliżyć; umieściłem się tak, abym mógł ani na chwilę z oczów cię nie stracić. Bawiono się, śpiewano, ja nie widziałem już nic i nikogo prócz ciebie. Czy przypominasz sobie ten wieczór?
— Tak, zdaje mi się, że go pamiętam — odpowiedziała.
— Od tego czasu — mówiłem dalej, zapominając, że przerywam jej opowiadanie — raz jeszcze słyszałem — nie tę samą pieśń, lecz śpiew ludowy na tę samą nutę. Było to w Sycylji, wieczorem takim, jakim Bóg obdarza tylko Włochy i Grecję; słońce zachodziło poza Girgenti dawne Agrigente. Siedziałem na kamieniu przy drodze, po lewej stronie mając ginące w nocnych cieniach ruiny miasta, wśród których ukazywały się zdala stojące świątynie, dalej morze spokojne i gładkie jak srebrne zwierciadło; po prawej miasto odbijające się na tle złotym, podobne do jednego z tych obrazów pierwszej szkoły floretyńskiej, który przypisują pędzlowi Gaddego lub Giotta. Przed sobą ujrzałem młodą wieśniaczkę z dzbanem, w kształcie pysznej amfory, napełnionym wodą; szła śpiewając, a śpiewała pieśń, o której aż mówiłem. Gdybyś wiedziała jakiego uczucia doznałem! Ukryłem twarz w rękach, a morze, miasto, świątynie, nawet ta córa Grecji, która jak wróżka cofnęła mnie o trzy lata i przeniosła do salonów księżny. Bel..., wszystko zniknęło z przede mnie. Widziałem ciebie, ciebie słyszałem, patrzyłem zachwycony, nareszcie głęboka boleść opanowała moje serce; nie byłaś już wtedy młodą dziewicą, którą tak kochałem, którą nazywano Pauliną de Meulien — lecz hrabiną de Beuzeval. Niestety!... niestety!
— Oh! tak, niestety!... — szepnęła Paulina.
I przez kilka chwil byliśmy pogrążeni w milczeniu, Paulina pierwsza przerwała.