z bibljoteki wychodziły tak samo, jak z mojej sypialni, na łączkę; odsunęłam zasuwkę i jednem z tych dziwnych poruszeń, które po wielkiej bojaźni znamionują wielką odwagę, weszłam tam bez światła. Sądziłam, że wchodzącym o tej porze do zamku, nie mógł być nikt inny, jak tylko Horacy i jego przyjaciele. Okiennice były tylko przymknięte. Odsunęłam jedną z nich i — przy świetle księżyca zobaczyłam wyraźnie człowieka, otwierającego połowę kraty i przytrzymującego ją nawpół uchyloną, gdy dwaj inni wnosili jakiś przedmiot, którego rozróżnić nie mogłam. Skoro przeszli, towarzysz ich zamknął bramę.
Ci trzej ludzie nie szli wprost na ganek, lecz okrążali zamek. Skoro zbliżyli się ku oknu, w którem stałam, mogłam rozpoznać kształt niesionego przez nich ciężaru: było to zawinięte w płaszcz jakieś ciało.
Widok domu, który musiał być zamieszkany, natchnął snąć niesionego nadzieją ratunku, gdyż pod moim oknem wszczął się pewien rodzaj walki. W tem szamotaniu jedno ramię z pod płaszcza wysunęło się. Było pokryte rękawem od sukni. Nie mogłam wątpić dłużej — ofiarą łupieży była kobieta. Wszystko bo trwało zaledwie jedną chwilę.
Tajemnicze ramię, pochwycone silną ręką jednego z mężczyzn, wsunięte zostało pod płaszcz i w mgnieniu oka wszystko znikło na zakręcie budynku, w cieniu kasztanowej alei, prowadzącej do małego zamkniętego pawiloniku, który odkryłam wczoraj, wśród gęstych dębów.
Nie mogłam rozpoznać tych ludzi; to tylko dostrzec zdołałam, że ubrani byli jak wieśniacy; lecz czy byli nimi rzeczywiście, i co w takim razie robili w zamku, oraz jakim sposobem posiadali klucz od kraty? czy to był gwałt, czy też morderstwo? nie wiedziałam.
Prawdopodobnie było to jedno i drugie.
Wszystko to razem była dla mnie tak niezrozumiałe i szczególne, że czasami zapytywałam sama siebie, czy nie jestem pod wrażeniem jakiegoś snu strasznego; zwłaszcza, że nie słychać było żadnego hałasu, a noc była cicha i spokojna.
Stałam przy oknie nieporuszona z trwogi, nie śmiejąc opuścić miejsca, aby szelest mych kroków nie obudził niebezpieczeństwa, jeżeli rzeczywiście mogło mi ono grozić. Wtem przypomniałam sobie o drzwiach ukrytych i o schodach tajemnych. Zdawało mi się, że z tej strony słyszę
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/89
Ta strona została przepisana.