Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/112

Ta strona została przepisana.
51. AERUMNARUM PLENUS[1].
1.

Czemu mi smutno i czemu najsmutniéj,
Mamże ci śpiewać ja, czy świat i czas?...
Oh, bo mi widnym strój tej wielkiej lutni,
W którą wplątany duch każdego z nas.

2.

I wiem, że każda radość tu ma drugę,
Poniżej siebie, przeciwradą łzę,
I wiem, że każdy byt ma swego sługę,
I wiem, że nieraz, błogosławiąc, klnę.

3.

Czemu mi smutno? — Bo nieradbym smucić,
Ani przed sobą kłamstwa rzucać cień,
By skryć, jak czego nie można odrzucić,
By uczcić, czego wyciąć trudno w pień.

4.

Więc to mi smutno, aż do kości smutno,
I to, że nie wiem, czy ten ludzi stek
Ma już tak zostać komedją okrutną,
I spać, i nucić, śpiąc: «To taki wiek!»

5.

Więc to mi smutno, i tak coraz gorzéj,
Aż odczłowiecza się i pierś i byt,
I nie wiem, czy już w akord się ułoży,
I nie wiem, czy już kiedy będę syt!...

6.

I nie wiem, czy już będę mógł nie wiedzieć,
Że coraz żywot mniej uczczony tu,
Że coraz łatwiej przychodzi powiedzieć,
Ze snu się budząc: «Wróćmyż znów do snu!»
1850.


52. MODLITWA.

Przez wszystko do mnie przemawiałeś, Panie:
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie,
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem,
Pochwałą wreszcie — ach, nie Twoim kwiatem...

I przez tę rozkosz, którą urąganie
Siódmego nieba tchnąć się zdaje latem,
I przez najsłodszy z darów twych na ziemi,
Przez czule oko, gdy je łza ociemi,
Przez cała dobroć Twą, w tem jednem oku,
Jak całe niebo, odjaśnione w stoku...

Przez cała ludzkość z jej staremi gmachy,
Łukami, które o kolumnach trwają,
A zapomniane w proch włamując dachy,
Bujnemi znowu liśćmi zakwitają.
Przez wszystko!...

Panie! Ja nie miałem głosu
Do odpowiedzi godnej i — milczałem;
Błogosławionym zazdrościłem stosu
I do boleści, jak do matki, drżałem —
I jak z bliźnięciem zrósł) wpół z zapałem,
Na cztery strony świata mając ramię,
Gdy doskonałość Twą obejmowałem.
To jedno słowo wyjąknąwszy: «kłamię».
Do niemowlęctwa wracam...

Jestem znamię!...
Sam głosu nie mam, Panie, dałeś słowo.
Lecz wypowiedzieć któż ustami zdoła?
Przez Ciebie prochów stałem się Jehową,
Twojego w piersiach mam i czczę anioła.
To rozwiąż jeszcze głos — bo anioł wola!


53. OD REZULTATÓW MYLNEGO...

— Od rezultatów mylnego zamętu
Z kagańcem w ręku do przyczyn zstępuje.
Jak smutny żeglarz po schodach okrętu,
Kiedy kotwicy szuka, burzę czuje.

O, tak! Wcielonym skoro pogardzili,
Wcielenie wszelkie, więc praca wszelaka.
Rwie się — a jeśli przędzie się, omyli!...
Wodę-by lepiej czerpać do przetaka.

Danajdom[2] lepiej byłoby na dobie
Zakasanemi uwijać rękoma,
Bo chociaż mogły pośpiewywać sobie:
«Toć już zostaniem tak... nie wrócim doma!»


  1. (łac.) pełen utrapień.
  2. Danajdy — w mitologji greckicj 50 córek króla Danaosa, które wszystkie (z wyjątkiem jednej) w noc poślubną zamordowały swoich mężów i za karę musiały w podziemiach Tartaru czerpać wodę do beczki bez dna.