Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/153

Ta strona została przepisana.
106. KIEDYM SPRÓBOWAŁ...
(DO TEOFILA LENARTOWICZA).

Kiedym spróbował prawa na planecie
I wagi zmierzchu, co się zowie jawém,
Widziałem dobrze, bo wzrokiem nadłzawym,
Że tyś mnie jeden nie opuścił w świecie.
Niechże cię miłość boża zato czeka,
Nie, żeś pamiętał mnie, lecz, że człowieka!
1856 marca w Paryżu.


107. FIAT I VIVAT![1].
1.

I Mojżesz nawet (a taki wielmożny!)
Na jednem fiat przestać był ostrożny,
W zwierciadeł dziesięć złamawszy promienie,
By jako włócznie nie spadły febowe[2],
Świadom, że lilja polna ma korzenie
I że wyścigać nie przyszedł Jehowę.

2.

A cóż już mówić i o kim?

3.

Skonanie,
Skończenie, najmniej nie będąc ukazem
W «amen» swem przecież dwójznaczy zarazem,
Bezosobistem czyniąc: «Niech się stanie!»
1856 kwietnia.


108. SEN.
1.

Miałem sen, nie wiem, o ile bezsenny?
— Na placu bitwy dwóch ludzi leżało,
Każdy w postawie martwej, lecz odmiennej.
Ten, co od wschodu, w ziemię wpoił ciało,
Lecz twarz ku niebu mając obróconą;
Kiedyś nań patrzył, wciąż ci się zdawało,
Że żyła... tylko była wyprzedzoną
Przez siebie samą... I tak wciąż był bladszy
On mąż, obliczem całem w niebo wryty,
Jak gdy się człowiek zakocha, zapatrzy
I zaprzepaści się w coś... w twarz kobiéty,
W myśl, w niedościgłość jaką, w koniec wieczny,
W rzecz, co gwiazd tyle ma, co łuk mleczny.
Ten mąż plecami w ziemię się zapadał,
Gdy pierś i czoło w niebo promieniły;
I zdało ci się, że niebo spowiadał,
Albo rozgrzeszyć ziemi nie miał siły,
Albo z obiema przestworami temi
Walczył... aż, rękę wzniósłszy do drugiego,
Ku zachodowi placu leżącego,
Ostatnim głosu tchem zawołał: «Ziemi!»

2.

Człek od zachodu w innej legł postawie:
On skroń zwróconą miał ku młodej trawie,
Co rozścielała się pod jego rany,
Jakoby księga, w aksamit oprawna,
I był jak człowiek, w pismo zaczytany
Treści, co nawskroś wielka lub zabawna,
W sposób, iż, atom śledząc po atomie,
Coraz mniej jego widziałeś oblicze.
Jeśli to Dante był, to niebo w tomie
Książki, a w mózgu swym miał Beatricze,
Zaprzepaszczając się coraz to głębiej,
Tak, że aż zadrżał on, czy pod nim gleba,
I tchnieniem, które śmierć na ustach ziębi,
Krzyknął ku temu, co na wschodzie: «Nieba!»

3.

Po tych dwóch krzykach cisza była wielka,
Ale poległych mężów nie widziałem
I nie wiem, czy się zbudziłem, czy wstałem...
W usta mi tylko zaciekła kropelka
Słona, jak słone łzy bywają człeka,
Co płakać może.. lub na pewno czeka...
............
Więc to nie była łza...
1856 kwietnia.


109. WITA STOSA PAMIĘCI
ESTETYCZNYCH ZARYSÓW SIEDM.
WSTĘP.

Te rzeczy mędrzec niechaj w lesie czyta[3]:
Indjanin pisał na pewnych tablicach,
A święty Bernard mówi, że jest skryta

  1. (łac.) niech się stanie i niech żyje!
  2. Feb (— Phoebus Apollo), grecki bóg słońca, Apollo.
  3. Niektóre Vedas miały to ostrzeżenie na początku, iż jedynie przez żyjących w lasach czytane być mogą z korzyścią. (P. P.). — Vedas, t. j. święte ksjęgi Hindusów (zwały się też owe księgi «aranjaka» czyli «leśne»).