Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/266

Ta strona została przepisana.

Okolicznostka mogłaby okazać!
I tak: elegjak[1] pewny zapomina
Naprzykład notat z tabliczek wymazać
I gubi one».
«Więc wraz nową wszczyną
Elegję, zgubę opłakując».

«Przeto
I mądrość niemniej, gdy się zapomina,
Może jej służyć to za szczeble nowe,
Jak te elegje i tabliczki owe.
Lecz...» — Aleksandra syn głosem odmiennym
Dodał, wpatrując się w Zofji wejrzenie —
«Czy o zdarzeniu jakiembądź codziennem
Mowa?[2]

Gdy mówił to, zasłony drżenie
I kroków echa zwiastowały gości;
Co bacząc, Zofja obróciła lica,
A Lucius z gestem dobrej znajomości
Weszedł i Florus, znany z swej długości.
Pierwszy zwyczajem rzymskiego szlachcica
Zimno, acz grzecznie, wstęp uczynił mały,
Ku pani domu zwrócon i gościowi;
Drugi przyświadczał, jak człowiek mniej dbały,
Do kogo, o czem, mowa, lecz kto mówi.
Obydwa siedli — Pulcher był odziany
W przejrzystą szatę, a Florus w płaszcz, tkany
Sposobem zwykłym. Te szaty przejrzyste
W Cos wyrabiane są, a rzecz ta droga
Dlatego, że jest lekka, jak mgły dżdżyste —
Zazwyczaj zowie się vitrea toga[3].
Jakoż mąż w szacie takiej jest podobny
Do rzeczy, w szklaną pochowanej skrzynię
Ogółem kształtu; bowiem szczegół drobny
Fałdami bywa zamglony i ginie,
Zwłaszcza, iż muchy złote albo gwiazdy
Porozrzucane są po tej tkaninie.
Krótka to była szata, jak do jazdy;
Więc i na ręku płaszcz on miał, niechcący
Zwojem o pedum zaplątan kościane —
Czerwone ciżmy, w księżyc zamykane
Złoty, literą C świecący[4].

Tak strojny usiadł, folgę dając ciału,
Jak duch, co swego dobiegł ideału,
A w palcach pedum obracając giętko,
Coś do Florusa poszepnął przez ramię;
Potem na ciżmy pojrzał, strząsnął piętką
I umilkł. Floras, jak dąb, gdy go złamie
Burza i czołem ku ziemi zawróci,
Rękoma z krzesła ciężył żylastemi.

«Mieliśmy kwestję z filozofem gościem» —
Zapowie Zofja — Pulcher przerwał:

«Zgadnę!»
«Mów!»
«O czas, przestrzeń, nudę, miłość — »

«Żadne
Z zadań tych, których wyboru zazdrościm».
Więc Aleksandra syn rzecze: «Pytanie
Było, azali wkrótce umiejętność
Dawania uczty całkiem nie ustanie
Przez suchość serca, skąpstwo i namiętność».
Tu Pulcher, jako gdy kto własne zdanie
Usłyszy, znacznie spoważnił oblicze
I rzekł: «Na kwestji takiej rozwiązanie
Więcej, niż mniemaćby kto mógł, dziś liczę.
Zdawna albowiem miałem w Pomponjanie
Ugościć kilku przyjaciół i panię
Tak, iż, by zamiar ten objawić, właśnie
Przychodzę». Mówiąc to, Zofji wejrzenia
Szukał, jak, kiedy z drgającego cienia
Wnosisz, że lampa ci przedwcześnie zgaśnie,
A jesteś w ciągu twego zatrudnienia.
«Czynem więc ma być kwestja rozwiązana?»

«To jest w naturze mojej». Pulcher rzecze.
«Tak się rozstrzyga wszystko w Pomponjana».
Floras rzekł: «Węzły gordyjskie a miecze
Spotykać winny się — to jest logika,
Przed którą bodaj wszechsyllogizm[5] znika,
Co tak dalece w filozofji mojéj,
Jako warunek sine qua non[6] stoi,
Iż zczasem portyk[7] stworzę k’temu nowy,
Widząc, do ila czcze są szkoły wszystkie,
Kierunek każdej krzywy i niezdrowy.
Tylko mam jeszcze pierw do zbycia z głowy — »
Tu zamilkł, potem rzekł: «Nową artystkę
Witał Rzym wczoraj na Flory wyścigach.
Diva Elektra!» K’czemu Longin doda:

  1. elegjak (łac.), poeta, piszący smętne utwory liryczne, elegje.
  2. Jest to albowiem elegja sławna nad zgubą tabliczek z wierszami do Cynthji. (P. P.).
  3. Na wyspie Cos wyrabiano takie vitreas togas. W takiej to komży Neron chadzać lubił; Seneka komży takich używanie kobietom ohydza. (P. P.).
  4. Takie C znaczyło liczbę sto i używało się za klamrę u ciżmów arystokratycznych. (P. P.).
  5. syllogizm (gr.), w logice nazwa wyciągania wniosku z przesłanek.
  6. = (łac.), bez którego nic, czyli: bezwarunkowo konieczny.
  7. Portyk oznacza tu publiczny wykład. (P. P.).