Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/274

Ta strona została przepisana.

Leżały zwitki, tabliczki i róże
Białe, a widno, że, idąc, je zrywał
I w palcach miesił, co może czas skraca.
Stał także kubek sycjońskiej roboty
Z tetrafarmaku[1] resztką, złota taca
Niżej, miednica i nalewek złoty.
Sam był do kolan obrzucon opończą,
Której brzeg strzępy z nici złotych kończą;
Gdy Artemidor za znakiem mu danym
Siadał na stołku, kością wykładanym,
I zdał się słuchać, lecz uważał szczerze.

Cesarz tak mówił: «Jako w Antimaku
Z Kolofon[2] więcej czytam, niż w Homerze,
Dziejów zaś szukam od pierwszego znaku
Historji, nie zaś od Salustijusza,
Tak lubię z gruntu każdy przedmiot badać,
Nie lada połysk brać od animusza.
Wiedzieć albowiem mato, aby władać,
Inna jest, niźli dla wulgarnej sławy,
Skąd samej nawet astrologji męty
Nie są nam obce — ani jakie wstręty
Płaskie mieliśmy dotknąć się tej sprawy».

Tu przemilkł, rękę wyciągnął ku tacy,
Bawiąc się jadłem, jak to czynią ptacy
W klatkach, mający smaki pogardliwe
Dla zbytku strawy, lub syci próżniacy.
Że jednak skromny był więcej w jedzeniu,
Niż w duchu, rękę powrócił leniwo
I mówił dalej.
«Ten, chodzący w cieniu
Z laską, nieledwie długą tak, jak krzywą,
Charonowego posługacz okrętu[3]
Jak się ma?»
«Jazon» — wyrzekł nie bez wstrętu
Koryntczyk — «wczoraj wiedzieć dał mi nocą.
Iż niespodzianą złożon jest niemocą».

Tu przeszła chwila milczenia, aż znowu
Cesarz pół sobie, pół do gościa rzecze:
«Hellada! — Wy ją znacie tak, z narowu,
Jam odgadł, ja ją podnoszę i leczę».
Mistrz Artemidor pobladł. «Jeśli komu,
Literaturę poznać dawszy, skryją
Ziarna jej, gości, jak przyjaciel w domu,
I je — wie, jaką rzecz, lecz nie wie, czyją;
Grecja-bo nie jest kilka świątyń, ani
Pieśń jej». Koryntczyk, jak góral z otchłani,
Znanej mu, ale bardzo niebezpiecznej,
Wychylon, wzrok niósł wkoło niestateczny.
«Grecji ja uczę ludy: od Eufratu
Aż do brytańskiej wyspy, ja to starą
Helladę dzisiaj pokazuję światu!»
«Przez nią jest światło» — Koryntczyk rzekł z wiarą.
———————————
«Egipt?» — tym samym Adryjan akcentem
Ciągnął — «przykryta rzecz czasowym mętem:
Egipt jest wcale nie to! W księgach Judy,
Gdzie różne baśnie są, także i cudy,
O Abrahamie mówią, iż ten syna
Miał ofiarować. Są, co byli daléj
W ofiarowaniu —»

Tu mu poszła ślina
Do ust i kaszlnął, mówiąc: «Cóż, azali
Antinousa krwi nie poświęcono?»[4]
Tu wstał i znowu legł, lecz inną stroną,
I znów obrócił ciałem: «By znać rzeczy
Ludów, trza każdy mieć, jak swój, na pieczy».
Więc Artemidor na to: «Mało komu
Dano jest mieszkać wśród wielkiego domu,
Nie zostawując próżni».

«Są studja ciekawe,
W których powołam was, filozofowie,
By kilka kwestyj wytoczyć na ławę,
Tylko mi jeszcze wstrętnem bywa zdrowie
Wątpliwe». Przytem dodał od niechcenia:
«A lubię rzeczy wywodzić z korzenia,
A te mi Żydy bredzą swe marzenia,
A nie tą drogą iść ma. Jest u żyda
To, że niesforny umysł ma, i krzywy,
I nieporządny, nie zna inżynierji,
Ni planów, jakoż do prac jest leniwy.

  1. Tetrapharmacum, rodzaj pasztetu, potrawa ulubiona Adrjana. (P. P.).
  2. Adrjan porządkować chciał na swój wyłączny sposób i uznane sławy starożytne: Antimacha z Colofon nad Homera, nad Salustjusza zaś przenosząc Coeliusa Antipatra i t. p. (P. P.). — Antimachus z Kolofonu, epik grecki z V wieku przed Chr., autor obszernej «Tebaidy».
  3. Patrz w XI pieśni wiersz: «I charonowym nazywał go sługą». (P. P.).
  4. Nie jest historyczną pewnością ani podaniem, aby Adrjan w pojęciu ofiary Antinousa — najdroższej sobie istoty — porównywał się z Abrahamem, ale jest znane i widoczne, do ila ten rozruszany na szerokość całego państwa rzymskiego umysł we wszechgałęziach wiedzy i życia o przodkowanie się dobijał, w każdym elemencie składowym społeczeństwa i w każdej prowincji, ducha jej starając się wedle mniemanej wyższości swej dociągnąć i sprostować. Otóż immolacja Antinousa zaraz po podróżach w Syrji i Palestynie na wstępie do Egiptu miejsce miała. Psychicznie jednakże tragedja ta zupełnie inaczej się tłumaczy. Adrjan nadużył zachwycenia zmysłowego dla osobistości Antinousa do tego aż kresu, który w licencji onej był już ostatecznie — odwrócić się więc mogło tak wysilone i przesilone uczucie w ironję uczuć, w melancholję, a ta jako religijny skrupuł sama się w umyśle jego subtelnym upoetyzowała. Nieledwie zawsze adoracja dla człowieka przemienia się w przeciwne jej usposobienie — tak dalece nie względem człowieka uczucie to normalnem jest! (P. P.).