Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/331

Ta strona została przepisana.

Gdzie teraz zwiędły szumiąc liść wawrzynu
Jaszczurkom grywa, gdy bokiem zeń szydzi
Komicznej maski twarz... poezja gminu!
Będzie to jednak, ile da się, schludnie,
Lubo moralny sens niedosyć świeci
I romans — (ten-bo znów rozwiały grudnie!).
Ależ wystrzałów za to huk — dla dzieci.

Ktoby zaś płakać lubił, pewna chwila
Ku temu w sposób da się szczególniejszy,
A komu nakształt złotego motyla
Pierzchliwy uśmiech byłby powabniejszy,
Nie będziem mieli nic przeciwko temu,
Bo czemuż nie ma się roześmiać, czemu?
I owszem — wszelki niechaj uczuć promień,
Elementarnych zbywszy się poskromień,
Niehamowane spełnia prawo funkcji.
Nawet i zdjęci chłodem doświadczenia
(Którymby mogły robić źle natchnienia)
Znajdą też żywioł swój: część interpunkcji.

Jakoż nie dramat serc i głosów wielu,
Pozaplatanych gałęźmi żywota,
Przez które świeci jasny błękit celu,
Ni monologu jest to czarna grota,
Gdzie myśl, jak Kain brnie lub Iskarjota —
Lecz raczej (ucha niech to nie skaléczy!)
Tłum pustek, ciszy wrzawa samotniczéj...

Ogród na wałach.
(Król i Zabór przechadzają się wzdłuż okopu)

KRÓL. Wszechwładztwu memu którzy są na drodze,
Jak kruche zlepki pod mem berłem zginą.
Część miasta wyższą zburzysz, żywej nodze
Ujść nie dasz, dziatwę wymordujesz srodze,
I nazwę z ulic zmażesz... — Ugolino
Przezywam odtąd krwi i zwalisk pole,
Bo tam zwaliska i krew będzie sama
I nic nie będzie nad to...

(Po chwili, pokazując ręką w głąb widoku)

Trzy topole
Ocalisz. W okien wchodząc diorama[1],
Jakoby sprzętem stały się zamkowym.
Zostaną!...

(kiedy król się oddala, na wieży w trąbkę uderzają)

ZABÓR. (spogląda w stronę wieży; potem, za królem postępując)
Goniec.
KRÓL. (wchodząc) Jeśli z spiskiem nowym,
To, jak się wyżej rzekło...
GONIEC. O, hetmanie
Boskiego, mężu wielki...
ZABÓR. Do powieści!
GONIEC. Królewskie roty pierzchły niespodzianie
Przed ludem, który wodzów ma trzydzieści.
Z najodleglejszych przedmieść, grodów, wiosek,
Jak tylko okiem sięgnąć można z wieży,
Plebs[2] bieży — każdy, że tak powiem, kłosek
W chorągiew przewiał i dzidą się jeży,
A każde ziarno, rzecby można, w kłosie
W uzbrojonego męża zmieniło się...
ZABÓR. Podobne wieści mogąż brudzić usta
Królowi wierne? Bunt podnosisz słowy...

(słychać bicie zegaru; miecznik wstrzymuje się, i potem)

Aleć przebaczam. Żyj! Godzina szósta...
(Do liczby sześciu pociąg mam takowy,
Iż trzaby karku z pełniejszym czerepem,
Bym o tak rannej dobie bił oszczepem).

(jedną stroną Zabór zstępuje w głąb tarasu, drugą Strażny nadbiega; Goniec zostaje)

GONIEC. (widząc Strażnego) Skąd? Czego? Poco?
STRAŻNY. O, jeden z zamkowych
Pogoni, bardzo nad innymi wzniesion...
Straszliwa wróżba...
GONIEC. Z rzeczy co ludowych?
STRAŻNY. Królewski nagle się obalił jesion,
Ów stary, cieniu rzucający strugą,
Któremu z dworska dano imię: «Tytan».

  1. diorama (grec.) — właściwie duży obraz, malowany na przeźroczystej tkaninie z obu stron, wyglądający efektownie przy sztucznem oświetleniu, dzięki grze świateł i barw; tu tyle co panorama (rozległy widok).
  2. plebs (łac.) — lud, tłum, motłoch.