Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/355

Ta strona została przepisana.
OSOBY:

STARZEC, pustelnik
LILJAN, uczeń jego
KRAKUS, książę na Krakowie
RAKUZ, brat jego
SZOŁOM, pisarz koronny czyli runnik
KIEMPE, wódz skandynawski
GRODNY, sługa zamkowy
PŁATNERZ

CHÓRY grodnych i kmietów
OSOBY FANTASTYCZNE:
ŹRÓDŁO
ZORZA
PRÓG


I.
Wnętrze pustelni w okolicach Karpat.

STARZEC. Dzień mię odpycha a noc mię woła.
Czuję, że długo tu nie zabawię;
Zostawię tobie świecę, gęśl, zioła,
Świecę, gęśl, zioła tobie zostawię.
Ostatnie słowo, gdy przyjdzie chwila,
Tchnę ci na czoło twe, jak motyla.
Człek bierze z ciągu rzeczy zadatek,
Acz siłę brania przynosi z sobą.
Początek nie nasz, ani ostatek:
Ostatnie słowo z ostatnią dobą!

Ostatnie slowo, mój Lilijanie,
Choćby mi głosu już nie starczyło,
Pokażę tobie palcem na ścianie,
I nie zrozumiesz, lecz powiesz: «Było».
I nieme pomnieć będziesz kazanie,
Chodząc jak senny, z palcem na czole,
Aż w myśli tobie wyraźnie stanie
Jakoby duchem, i dasz mu wolę,
Sam przyobleczesz pewności ciałem,
I rzekniesz głośno to, co rzec chciałem!

Byli tu nieraz, byli tu przecie
Ci, co mądrości szukają w świecie.
Na jesionowym tym jadłem stole
Z mężem, co dla niej znosił i bole,
Het, z za wielkiego przybyłym morza,
Gdzie chmur na niebie niema bynajmniej,
A w gwiazdach ręka pisuje boża.
Gór tam jest sporo, a ziół jest najmniej.
Był tu i z Azjej mędrzec koronny,
Człowiek słodyczy wielkiej i ładu,
I rycerz, co się urodził konny,
Pokryty łuską, jak piersi gadu.
Królowa jedna w progi tej chaty,
Jak zachodzące słońce czerwono,
Rękoma ciężkie niosąc szkarłaty,
Wchodziła z swoją złotą koroną,
A chłopiec, za nią idąc, służebny
Niósł jeszcze drugi płaszcz, niepotrzebny!
LILJAN. Ojcze, dwóch mężów właśnie w tej chwili
Słyszę, jakoście słuchać uczyli.
Z bioder się mieczów dwa im kołysze.
STARZEC. Synu, uczyłem cię słyszeć ciszę.
Synu, kto ciszę słyszał aż do dna,
Temu i trumna bywa wygodna.
Ale jest nocna cisza i dzienna,
Jest dno mająca i jest bezdenna,
A o tej drugiej rzecz zbyt zawila;
Co nie dopowiem, powie mogiła.
LILJAN. Ojcze, po suchym listku olszyny
Niechby się pająk przetoczył siny,
Słuchem,
Duchem
Szlaki jego zwietrzę.
I rzeczy przyszłych bladawe świty,
Nim na odległe wpłyną zenity,
Mgnieniem,
Tchnieniem
Wchłonę, jak powietrze.
STARZEC. Synu, zmysł młody i ochroniony,
Użyty dobrze zaraz z powicia,