Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/443

Ta strona została przepisana.

Z kast nawet niskich chłopcy próżne i ochocze
Wespną się ku lekkiemu Kleopatry sercu!...

(do mumji)

Śmiej się im w parze ze mną — z niewiastą umarłą,
Która istnego męża nie widziała nigdy,
Lub w błędzie jest, mniemając, że widzialnym byłby!

(przerywając jedzenie)

Miałażbym serce, które uroiło sobie,
Że kochać można wielką miłością na zawsze!
Lub jestże to tytańskim przeciw niebu szałem
Ideał czuć, co nie był uciosany w kamień?...

Poślubiona dziecięciu, które łoża częścią
Udarowałam, jakby maleńką gazelę,
Lecz pozbawiona brata, gdy ów mężem stał się,
I nie znająca przeto żadnego z nich obu!...
Niemniej ojca, albowiem gościł na wygnaniu
U Pompejusza tego, co idzie tu zginąć;
Matki, bo onej pamięć we mgłach gdzieś niknęła;
Siostry, bo stała mi się spółrywalką tronu;
Towarzyszek, przeto, iż ptolomejskie imię
Kleopatry nie znosi równych sobie dziewic...
Nigdy — nigdzie — nikogo przy sercu...

(do mumji)

...prócz ciebie,
Larwo[1] niema — do kogo należąca, mniejsza!...

(podnosząc kielich — do mumji)

Zaprawdę! Sądom, sędziom podziemnym starczące
Posyłam za umarłych zadośćuczynienie —
I jasno ci pogląda w czaszkę, o umarła
Lub umarły, ta, nigdy co nie była żywą.
Moglibyśmy uścisnąć się, jak znani dawno,
Jak z tejże bezserdecznej kasty pochodzący
Choć o tobie podobnież może, jako o mnie,
Niestworzone gadają rzeczy powieściarze
I ta, która się zowie historją, ta dobra
Staruszka... już, co baje, niespełna pamiętna,
Czci godna i osobnych dla wieku jej względów.
Szechero, jestem smętna, jak nowowyryty
W granicie grób, na kogoś czekający — — Pragnę!

(posuwa kielich, który napełniają podczaszowie)

Nie! Tego nie chcę wina — idzie tu przez morze,
Siły nabiera, tracąc natomiast kwiecistość
Jedną poziomkę, właśnie zerwaną z kroplami
Rosy, przenoszę nad ten ociężały nektar.
Wody pragnę, co granit ma za dno i niebo
Leżące, jak w zwierciadle! Lub, czego chcę, nie wiem...

Szechero, przystąp bliżej, podsuń sobie dywan,
U nogi królewskiego stołu misę postaw,
Złotą misę... Zabierzesz ją w podarku do dom,
Skoro mi wszystko zgadniesz, o co pytać będę...
Szechero!...
SZECHERA. (usiadając u stóp królowej) ...Na dnie wszelkiej misy prawdę widać.
KLEOPATRA. Zgaduj, jaki królowa dziś spotkała omen[2]
SZECHERA. (patrząc przed się, powoli) Ona wyszła, ażeby poznaną nie była,
W stroju mieszczańskiej kasty — szła opodal łanów
Faraońskiej pszenicy, lecz cały ją obszar
Poznał i każdy z kłosów pięknie się jej skłonił.
KLEOPATRA. Nie cały obszar poznał ją...
SZECHERA. ...Kłos jeden
Nie mógł jej poznać, rzęsy mając ocienione
Skrzydłami dwóch motylów, co igrały na nim...
KLEOPATRA. I nikt więcej?...
SZECHERA. ...I jeden młodzieniec — Abdala
Ganimedjon, żniwiarski syn, z Belzerowego
Pokolenia, szczególniej gładki na obliczu,
Który z glinianej bani dawał pić dziewczynie.
KLEOPATRA. (na stronie) Na jego lica blaski widziałam, nieznane
Sercu i oczom moim, blaski tajemnicze...

(do Szechery)

Czy więcej nikt królowej nie uznał?...
SZECHERA. ...I jeden
Mąż dorodny, nioosący mały ciężar w chustce,

  1. larwa (łac.) — maska, szczególnie straszna; poczwara, straszydło.
  2. omen (łac.) = znak, wróżba, przepowiednia.