Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/560

Ta strona została przepisana.

to jużci, że stosunkiem jakimś wyjątkowym, bo i staranniej, niż zazwyczaj, ubrany i o nieregularnych godzinach do kawiarni na ulotne chwilki wstępuje.
Śpiewak także, z płaszczykiem swym na ręku lub na jednem ramieniu, z pobrzmiewającą coś wargą pod zbyt układnym wąsem, i ze zwitkiem nut w ręku, nic nieczytelnego w swojej postaci nie przedstawował.
Mniej wyraźnym typem był guwerner (poszukiwany przez młodzieńca, jemu poruczonego), w mówieniu szybki, ale nie w wymawianiu, seplenił nieco i parskał śliną, ilekroć w zapale się poczuwał.
Byłby zaś o wiele przystępniejszym i jaśniejszym, gdyby nie przymiotnik «scientyficzny», nazbyt często przezeń używany. Niepłocho jednakże bierał się do pióra, ktoś albowiem nienajdyskretniejszy, lecz bystrowzroki, rok temu u niego przyjmowany, gdy z rozsypanego na arkuszu białym tytoniu wił sobie cygaretko, wyczytał był dwa pierwsze słowa tytułu i rękopisu: «Rzut oka...» a jeszcze i wczora tamże i w podobnejże okoliczności niewięcej zdarzyło się mu wyczytać.
Wiedziano jednakże, iż pracuje nad «Rzutem oka», ale co u człowieka zewsząd scientyficznego dziwniej się przedstawiało, to, że, gdy nietrafnie pchnięta przezeń bilardowa kula wykolejała się z widoków jego, natychmiast całą wagę ciała swego przechylając w stronę kierunku życzonego, gestem nogi, pięty i wzrokiem dopomagał, aby inaczej gonił ciężar... a co jest przecież równie bezskuteczne, jak niescientyficzne, będąc przeciw prawom grawitacji.
O rudobrodym w czarnych aksamitach rzeźbiarzu, który na teraz nieruchomie, jak stary wenecki portret, siaduje i udziału nie bierze w bilardowych zachodach i zapasach, wie się, iż ten dosyć ma całodziennego ruchu w ciągu wielkiej pracy swojej i z wielkim podjętej zapałem, aby jeszcze wieczorem rozrywkowych trudów poszukiwał.
Zaś, ażeby mieć naprzód pojecie o uskutecznianem jakiego artysty dziele, nie potrzeba na to (w przezacnym Rzymie) być do poufnego temuż artyście koła zbliżonym. Plac Hiszpański jest właśnie o niewiele kroków od Café-Greco — szerokie schody, we dwa skrzydła rozwierające się i podrywające na Monte Pincio[1], jakgdyby z bruku ogromny jaki, bajeczny ptak chciał wzlecieć i oczekuje tylko, aż się na piórach jego ludzie ugrupują...
Plac ten i te schody stanowią forum[2] modelów, to odpoczywających, to oczekujących na zajęcie; wystarcza zbliżyć się do tych grup skulpturalnych, malarskich i dowcipnych, ażeby o każdego artysty doraźnem zatrudnieniu wszystko usłyszeć.
Tam się też wiedziało bardzo dobrze, że kolosalną grupę przedsięwziął rzeźbiarz, że dzieło to ma odbrzmiewać wewnętrznym ludzkości tragedjom, że Eurypidesowego nastroju jest kompozycją, przedstawiającą dwoje postaci chrześcijan, rzuconych lwom za czasu Domicjana, a szczegóły te tak już w pogadankach upowszechnionemi spotykałeś, iż, bywało, zażyły kolega nie po imieniu na rzeźbiarza wołał, lecz: «Ad leones!...»
Przyjmował to i skulptor[3] w sposób właściwy, podrywając nieco jedne skrzydło swojego szerokiego kapelusza i ramieniem prawem dodatkując znaczący gest, jakby rzeźbiarskiej gliny garść dorzucił, tak, że zatrzymywała się charcica, pozierając mu bystro w oczy, aby zgadnąć, co życzy.
Pewnym rodzajem symbolu magicznego stawało się dzieło artysty, zaledwo mające wstąpić na świat, zaledwo rodzące się... Dziennik czytając w kawiarni, donoszący o tragicznem jakiem zajściu w polityce, obracano się nieraz ku rzeźbiarzowi, mówiąc ze stosownym przyciskiem: «Ad leones!», a na co on z konspiratorską dwuznacznością przez zmrużanie lewego oka odpowiadał.
I jednakowoż mimo pozornej takiegoto obyczaju krotochwili piękne jest (a północnym chłodnym nieznane stronom), ile się i jak się uprzedzająco przyczynia dobra wola publiczności do uzupełnienia i wprowadzenia w życie dzieła sztuki.
Lubo szczęśliwym ten tylko artysta, który trzeźwo wysłuchiwać, zrozumieć i przyjąć umiał tyle gościnne dla swojej pracy powitanie!
Że od mnóstwa lat jest przyjętym obyczajem posługiwać się ustalonym kawiarni greckiej adresem i tam odbierać listy swoje, przeto, owdzie o rannej zaszedłszy godzinie, nieco zadziwiony byłem, widząc już rzeźbiarza i redaktora.

Minąć ich nawet chciałem, domniemywając, iż są wyjątkowym zaprzątnięci in-

  1. Monte Pincio, wzgórze, dziś zabudowane i stanowiące dzielnicą Rzymu, niegdyś będące poza obrębem miasta.
  2. forum (łac.) tu: rynek.
  3. skulptor (łac.) — rzeźbiarz.