na pokolenia i nieraz na nowo w pieśń wstępują przez ruinę, pejzaż lub legendę, przez natchnienie poety!
Tak to zapracowywa się na sztukę w labiryncie tych sił postaciowania, które wyobraźni imię noszą. Narodowy artysta organizuje wyobraźnię, jak naprzykład polityk narodowy organizuje siły stanu.
Kapitał albo posag narodowy nietylko jest w geodetycznem[1] usposobieniu kraju (ziemi), nietylko w klimakterycznych[2] jej warunkach, nietylko w sile ramion i krwi rasy, ale i w potędze obrobienia i użycia onych materjałów. Natura wyobraźni, to jest siły postaciowania, w obowiązującej jest harmonji względem otaczającego materjału. Zdawałoby się, iż człowiek, z ziemi żywotności zasób wyciągając, obowiązanym jest ją podnieść i uświęcić godnością idealizacji twórczej.
Narody, które przepomnialy onego-to ziemi podnoszenia, nie postawiwszy sztuki swojej, a tem samem nie wywiązawszy z niej łańcucha rzemiosł i rękodzieł, albo byt realny utraciły, albo praca u nich, z pracą ducha żadnego nie mając połączenia, jest tylko konieczną fatalnością i pokutą pewnej warstwy ludu, który, drogą ręcznej pracy zdobywając nawet wewnętrzne ukształcenie, coraz myśli naturą musi się odsuwać od tej drugiej, duchowo tylko pracującej, wyższej warstwy narodu. Bo inna jest treść myśli, pracy ręcznej drogą otrzymana, inna samem myśleniem. Kończy się więc na tem, że odstrzelona myśl od związku stopniowego z pracami, w chwilach trudnych powraca do onej-to ludowej inteligencji i rozumu chłopskiego, albo motywów ludowych, albo przysłów, albo legend i pieśni i tradycyj technicznych nawet szuka. Często już jest za późno. Wtedy kość pacierzowa z mleczem swoim, połączającym całość pracy w narodzie, się rozpada na wspomnienia przeszłości i utęsknienia do przyszłości.
Pomiędzy przeszłością a przyszłością otwiera się próżnia rozpaczliwa. W tej próżni zrodzone pokolenie, między przeszłością a przyszłością, niezłączonemi niczem, czemże w rzeczywistości ma pozostać? Aniołem, co przelata, upiorem, co przewiewa, zniewieściałem niczem, męczennikiem, Hamletem?
Weźcie z Żydów naukę, o rodacy, z Żydów, którzy to w dumę, wam podobną, przez nadziewania się przyszłością i wyglądania zaszli. Jak to oni, co, wszelkiem wcielaniem i postaciowaniem pogardziwszy, nie rozwinęli sztuki swojej, lubo w słodkim klimacie, jak to oni, mówię, w każdej próbie obiecowali sobie stawić Panu świątynię i drzwi gmachu przyoblekać w rzezania i świeczniki lać złote i miedziane. Bo powiadam wam, że kmiecie my wszyscy tu jesteśmy i od uczestnictwa w związku pracy nikomu wywinąć się nie wolno pod karami wielkiemi, które stąd na społeczeństwo upadają.
A kara jest pierwsza i najgłówniejsza zato, że się słowo rozłamie narodowe na słowo ludowe i zewnętrzne ono słowo uczone. I jak zbawicielski głos zawoła, to już go nie poznacie, to powiecie: «Miałżeby przyjść zowąd? A wszakże go zinąd wyglądamy...» Tak u Żydów się stało. (Cała tajemnica postępu ludzkości zależy na tem, aby coraz więcej stanowczo, przez wcielanie dobra i rozjaśnianie prawd, broń największa, jedyna, ostateczna, to jest męczeństwo, uniepotrzebniało się na ziemi. Aby nie było, albo coraz mniej było tego, co Chrystus Pan w smutku człowieczeństwa swojego orzekł: «Nie jest prorok beze czci, tylko w ojczyźnie swojej i w domu rodziców swoich». Postęp prawdziwy dąży owszem do tego, aby prorok, to jest, sumienny mąż, głos prawdy, uczczony, albo raczej zrealizowany był w ojczyźnie swojej i w domu rodziców swoich. Trzeba bardzo czystego powietrza prawdy, ażeby skutek ten nastąpił, i trzeba urobienia wybornego powściągliwości, aby miejsce dla głoszącego prawdę się znalazło. Na każącego Skargę o tym stanie Polski, w jakim ją dziś widzimy, butna szlachta polska porywała się; nie wierzono, aby naród wielki rozproszony po świecie chleba żebrał. Powietrze prawdy może się dotyla zanieczyścić, iż nic się wznioślejszego nie rozwinie w narodzie, aż przez sokratejskie zwycięstwo nad narodem własnym. Takich zwycięstw stopniowe umorzenie, przez wcielanie dobra i rozjaśnianie prawd, przyprowadzić winno do uniepotrzebnienia męczeństw. To jest postęp).