raz nieco swobodnego zupełnie czasu, zechciej przeto o stosownej godzinie czekać mię jutro w małym parku przed budynkiem głównej bibljoteki — a ja będę się starał nadbiegnąać z jednej czytelni (cabinet de lecture), gdzie mam jeszcze z kimś spotkać się i na papiery potrzebne okiem rzucić — poczem zajdziemy też zobaczyć bibljotekę... Inaczej przecież wyjechać nie godziłoby się!...»
W słowach tych, zupełnie naturalnych, cóż usłyszał każdy obecny i wszelki spółczesny, a co usłyszałby milczący przez lat parę pitagorejczyk?... W tychże samych, mówię, wyrazach, które wszelako wystarcza cokolwieczek odmiennym wygłosić nastrojem, ażeby, piorunującą stawszy się satyrą, cały przedstawiły obraz błędu i nieszczęścia głębokiego naszej wiedzy i za nią idącej cywilizacji?
To też prostem i logicznem następstwem stało się, że kolega mój niedopisał i spóźnił się. Oczekiwałem go spokojnie w przyjemnym cieniu bukszpanów, patrząc na maleńkie dziecko złotowłose, bawiące się kamyczkami, z piasku wygrzebywanemi ze starannością nieprzerwaną...
Skoro zaś oczekiwany nadbiegł wreszcie, już zaledwo wystarczyło nam czasu na obejście wokoło gmachu bibljoteki i na architektoniczne uznanie jego zalet. Otóż — mówiło się — skoro spojrzymy na te szerokie i rozszerzające się jeszcze bardziej masy pełnego muru, a spojrzymy ze stanowiska starożytnych literatur, czyli, że tak rzekę, kilku ksiąg sanskryckich[1] i zendyjskich[2], kilkudziesięciu greckich i rzymskich, i hebrajskiej jednej i jedynej...[3] zaiste, że sama się myśl beznakłonnie ku temu zapytuje, jeżeli nie: «Na czem skończyć ma ta nasza literacka płodność?» to: «Na czem ona zatrzyma się i w co się odrodzi?» Będzież potrzeba, ażeby być jako tako, zgruba oczytanym, tyle pierw oczu sterać, ile ich zaniepodziewa w księgach swoich mandaryn[4] chiński, do ostatecznego egzaminu przygotowujący się?!
Dziś, gdy, jeżeli gdzie, naprzykład, dziewięćset perjodycznych pism wychodzi, to oneż dziewięćset dzienników daje — tyleż romansów i powieści w feljetonach, a przeto samych już romansów dziewięćset na rok, coś jakoby trzy na dzień, spotyka się i to jeszcze w jednym tylko kraju Europy i w jednej ze stolic!
Dopowiedzieć co rychlej przynależy, że to zawsze jeden tylko romans, ów ostatni, ów interesujący romans obchodzić winien, ów, co obchodzi wszystkich, i że to zawsze jedna tylko broszura, owa ostatnia, owa, która to zainteresowała wszystkich, ta jest tylko obowiązującą. I że nawet nie czytać można innych, a jednak być człowiekiem...[5]
Tymczasem niefortunnie rzucone i wdeptane w śmiecie osobistości, moralnie zaniedbane, przy bladej świeczce, z trudem zakupionej, czytywać będą na doywczo wpadłych im w ręce drukach to, co przypadek sam im nastręczył i w oczy cisnął przy zbytkowaniu i rozpuście umysłowej szczęśliwych śmiertelników. I udarty jakiś kawałek papieru drukowanego świecić będzie tym chciwym rozwinięcia umysłowego oczom i sercem. Atoli, jak według chińskiej karygodności wybiera kat z podanego mu kosza pełnego nożów ten lub ów nóż, trafem w rękę jego wpadający, a noszący na sobie napis: «ucho», «nos», «oko», «serce»... i wedle takowego to napisu zakrwawia go na członkach skazanego, tak nieszczęśliwy ów a chętny ukształcenia umysł, tułając się za bezcelnie i bezszczerze postawioną pracą umysłową, natrafiać musi i natrafia na pojawy, więcej daleko zakrwawień i ran, niźli pojęć mu przynoszące! — W całości zatem naszej umysłowej rzeczy jest coś sfałszowanego, coś zakłamanego powierzchownie i nie znoszącego szczerych, prostych zapytań, jak to zwykło się zdarzać w fałszywych położeniach! Że albowiem wiedza, dla użytku jarowego bieżącego uprawiona, zawsze końcem końców musi ostatecznie, nawet przez otrzymane rzeczywiste swe owoce, służyć wiedzy dla wiedzy, to jest tylko doskonałej architektoniki[6] rzeczy umysłowych wypływem —
- ↑ sanskrycka literatura — literatura Indyj starożytnych; tu prawdopodobnie autor ma na myśli t. zw. literaturę wedyjską, której czas powstania przypada (najprawdopodobniej) na okres od początków II do połowy I tysiąclecia przed Chr.
- ↑ księgi zendyjskie — t. zw. Zendawesta czyli święta księga dawnych Persów, zawierąjaca doktrynę Zoroastra. Zendami nazywano potomków dawnych Persów, mian. Parsów i Gwebrów.
- ↑ mowa o biblji.
- ↑ mandaryn (staroindyjs.) — wysoki urzędnik i zarazem uczony chiński.
- ↑ Czytelnictwo opieszałe bywa naglonem napisami wykrzyknikowemi na rogach ulic: «Czytajcie to a to!!», przyczem rodzaj ręki z palcem, wskazującym ów nakaz w rysunku kolosalnym... rodzaj pięści ściśniętej... «Czytajcież!! Ten albo ów nowy romans!» (P. P.).
- ↑ architektonika (grec.) — sztuka i umiejętność łączenia poszczególnych części budowli w harmonijną całość; tu przenośnie.