Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/168

Ta strona została przepisana.
ZBIGNIEW.

Ojcze! choćbyś mial piorun; to ja go zagaszę
Krwią moją, i sam jeden tę winę odkupię.

WOJEWODA.

O! synu krwi wężowéj! synu — zimny — trupie!
Bez duszy — i ty żadnym gniewem się nie palisz?
       35 Czy twoje młode kości naruszył paraliż?
Czy serce tylko twoje tknięte paraliżem.

ZBIGNIEW.

Ojcze! te słowa dla mnie są boleści krzyżem —
Reszta będzie bez męki. — Syn z pokorą czeka.

WOJEWODA (do Amelii.)

Waćpani masz W sypialnym pokoju człowieka.

AMELJA.

Ja...

WOJEWODA.

       40 Patrzcie na nią teraz! patrzcie; jak się chwieje,
Ona tu wnet omdleje.

AMELJA.

Nie — ja nie omdleję.
O! Matko Boska! bądź ty ze mną w téj godzinie.

WOJEWODA.

Przysięgam że Waćpani gach jak mucha zginie,
Panie Chmara, poszukać w alkowie.

AMELJA (zatrzymując Chmarę.)

Stój Wasze!
       45 Pierwéj w tych piersiach srogie utopcie pałasze,
Nim dotkniecie firanek — a ty słuchaj mężu.

WOJEWODA.

W twoim pokoju człowiek jest — kobiéto! wężu!

AMELJA.

Zbigniewie! nie ma w moim pokoju nikogo.

WOJEWODA.

Da się to widzieć.