Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Mogłabym przysiądz że nie... W las!... w las!... w drogę,
Wczorajsze serce niechaj się za ciebie
Modli. — Ach jam się wczoraj nie modliła.
       235 To źle! źle! — dzisiaj już nie czas... Na niebie
Jest Bóg... zapomnę że jest, będę żyła
Jakby nie było Boga.

(odbiega w las.)
(Goplana i Skierka wchodzą — Alina leży zabita.)
GOPLANA.

Ach okropność,
Ludzie tak siebie zarzynają nożem.
Nie wiem jak ludzka poczyna rostropność
       240 W takiém zdarzeniu?... My duchy nie możem
Znać owych ziółek, które rany leczą;
A ona ciepła, może jeszcze żywa?
Pustelnik nieraz ziółka w lesie zrywa,
Więc może, gdyby miał koło niéj pieczą,
       245 Do życia wróci... Ach Skierko mój drogi
Sprowadź tu pustelnika.

(Skierka odbiega.)

Wy ciernie i głogi,
Jeżeli zabójczyni padnie na kolana,
Bądźcie pod jéj kolanami.
Niech leci wiatrem ścigana,
       250 Przerażona strumyka mruczącego łzami
Jak siostry płaczem...

(patrząc w las.)

Widzę tego pasterza co się zwie tułaczem
Wygnanym z kraju szczęścia i po całym świecie
Szukał próżno kochanki... dziś kocha się w kwiecie,
       255 W słońcu, w gwiazdach... w jutrzence... niech ujrzy to ciało.

(odchodzi w las.)
(Wchodzi Filon patrząc w niebo.)
FILON. (z emphazą.)

Poco mi świecisz małżonko Tytana
Twarzą co przeszła z różowéj na białą?...