A tym czasem obrażony
Pan marszałek, szlachta cała,
Tém ruszeniem z grobu ciała,
Tém urąganiem z magnatów,
Tą obelgą antenatów, 180
Zamyśla porzucić sprawę.
Co mówisz?
Będą ciekawe
Dzisiejsze panów narady.
Patrzaj, regimentarz blady,
Z manifestem głos prosi: 185
Ale oczu nie podnosi
Na czoło marszałka dzielne.
W imie Boga nieśmiertelne!
I w imie Bożego Syna!
I w imie Bożego Ducha! 190
Przed tym światem co patrzy i słucha
Jak się nasza krew tu lać zaczyna
I wulkanem pomsty z nas wybucha,
I wulkanem jęków świat przeraża —
Przed ziemią co nas spotwarza 195
Że już ojczyzny nie mamy
I o nią się dobijamy
Z mieczem w ręku — przed tronami
Któreśmy kiedyś zakryli
Od Turka naszemi szablami — 200
I przed dzieciątkiem co kwili —
I przed starcem co grób kopie —
I przed chłopkiem, który siada
Jak Ceres na złotym snopie,
I płacze, gdy o nędzy gada — 205