Kto znajdzie takie brylanty
Coby waszéj krwi kropelki 415
Były godne? warte były?...
Więc wyznaj, że ani nędza,
Ani głód jedzący żyły
Poradził — ale ta jędza
Co krew polską dawno chłepce, 420
Tchórzostwo do ucha szepce...
Nie chwytaj za miecz człowieku!
Ja xiądz prosty, powiem tobie,
Że tu leży Polska w żłobie,
Lecz Polska, nie tego wieku, 425
Żywa — nie przez nasze czyny.
Szanuj sen świętéj dzieciny
Która, gdy oczy otworzy
A uczuje boleść ciała;
Najpierwéj będzie płakała, 430
Taka ją ciemność zatrwoży
Z naszych grobów uczyniona,
I brak matczynego łona
Tak ją w żłobeczku rozkwili.
Szanuj! — bo tu, gdzieśmy żyli, 435
Śród naszéj niby opieki;
Bogu i ziemi na chwałę
Poczęło się dziecko małe
Które będzie żyło wieki!
O! gdybyś wiedział jak one, 440
Przed narodami wystrzeli,
Jaką ogromną koronę
Włoży — jakie berło chwyci:
Chociaż wódz obywateli
Co są w rodach znakomici, 445
Nie śmiałbyś przed tą maleńką
Ruszyć ni szablą, ni ręką,
I stałbyś tam u podwoi,
Jak żebrak przed królem stoi.
Ja ci nie powiem kto ona, 450
Pozwalam jak szaleńcowi
Pożyć, a sam też w ramiona
Nie wezmę piastować żłobu:
Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/133
Ta strona została skorygowana.
