Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/148

Ta strona została przepisana.

Pozaczepiane na sznurze
Jako hiszpańskie gitary:
Cały mówię ten tłum szary        920
Wiodąc jak stare żórawie,
Pokazałem się w Mitawie
Gdzie wtenczas Sass Karol, młody,
Bez wojska i bez pieniędzy,
Oblężony, prawie w nędzy,        925
I bez chleba i bez wody —
Bo pompy moskal pojmał;
W zamku się xiążęcym trzymał
Jako pszczoła w głębi ula,
Mając na to rozkaz króla        930
Aby dzierżał swoje xięstwo;
Rozkaz! — patent na meczeństwo!
Bo Sejm zamiast posłać szyków,
Posłał mu dwóch senatorów,
Jakby rzec dwóch spowiedników,        935
Dwóch nietoperzy, upiorów,
Dwie chorób, dwie dżum i krupów,
Dwóch sejmowych kościotrupów
Posłał mu Sejm — Senatory
Dziwny w potrzebie rynsztunek! —        940
Otóż ja mu na ratunek
Przyszedłem i umysł chory
Podparłem... (jak brytan wierny
Choć go czasem i nie karmią
On przy domie jak odźwierny)        945
Tak ja przed m oskiewską armją,
Poleciwszy duszę Bogu,
Położyłem się na progu
Warcząc, bo mi tam Mospanie
Brakło zębów na kąsanie.        950
I tak my Polacy górą,
Lub z moskalem oko w oko.
Aż z carską inwestyturą
Przyjechał Biren z Sybiru.
Zda się że go wiedźmy wloką        955
Na tron, śród wroniego skwiru,
Kacią zbryzgały posoką,