Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ły się ku oddalom w wirach fantastycznego tańca w takt melodyi domyślnej.
Wszakże, gdy baron nasłuchiwał, lub udawał, że nasłuchuje wciąż wzrastającego zgiełku w stajniach Berlifitzingów — i knuł, być może, nowy jakiś zamach, nieodwołalnie powzięty zamach rozzuchwalonych namiętności, oczy jego padły mimowoli na wizerunek olbrzymiego, nierzeczywistej maści rumaka, który, zgodnie z układem malowidła, należał do jednego ze starożytnych saracenów wrogiego rodu.
Rumak tkwił na pierwszym do obrazu wstępie — nieruchomy, jako posąg, — podczas, gdy nieco opodal, po za nim — wysadzony z siodła jeździec konał pod mieczem jednego z Metzengersteinów. Wargi Fryderyka zadrgały obyczajem czartowskim, jakgdyby rozważał ów kierunek, który wzrok jego powziął bezwiednie. Mimo to nie odwrócił oczu. Przeciwnie — nie miał bynajmniej żadnego powodu do owej uciążliwej trwogi, która, nakształt całunu, zdała się opadać na jego zmysły. Z trudem skupiał wrażenia bezładne, jak od zmór, mających nieodparte oznaki rzeczywistości. Im dłużej się przyglądał, tem