Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 124.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się, co ma rzec i co uczynić, ani też — jakich słów doborem nastarczyć swemu oburzeniu. Wreszcie, nie uroniwszy ani jednego słowa, z całą przemocą odepchnął ją precz od siebie i bluznął jej w twarz zawartością pełnego po brzegi puhara.
Biedna karlica z wysiłkiem powstała na nogi i, nie śmiejąc nawet westchnąć, powróciła na swe miejsce u podnóża stołu.
Przez pół minuty trwała cisza śmiertelna, wśród której posłyszałbyś spadanie liścia lub pierza. Ciszę ową przerwał rodzaj głuchego, lecz rdzawego i długiego zgrzytu, który się zdawał wylęgać ze wszystkich naraz kątów pokoju.
— „Dlaczego — dlaczego — dlaczego tak hałasujesz?“ — spytał król, z rozszalałym gniewem zwracając się do karła.
Ten ostatni zdawał się poniekąd trzeźwieć i, tępo, lecz ze spokojem patrząc twarz w twarz tyranowi, zawołał z prostotą:
— Ja? — Ja? — A skąd-że takie przypuszczenie?
— Zdaje mi się, iż dźwięk od zewnątrz dolata, — zauważył jeden z dworzan — mam wrażenie, że to papuga w oknie ostrzy dziób o sztaby klatki.