Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 142.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

liczną stanowiący klasę — mieli ruchy niespokojne, twarze, krwią nabiegłe, — gadali sami do siebie z przydatkiem giestykulacyi, jakgdyby sam fakt znalezienia się wpośrodku niezliczonych tłumów, zmuszał ich do poczucia własnej samotności. Zatrzymani w swym pochodzie, zaprzestawali natychmiast mruczeń pod nosem, lecz za to zdwajali giestykulacyę, z roztargnionym i nadmiernym uśmiechem wyczekując chwili, gdy osoby, które im stanęły na przeszkodzie, przeminą. Otrzymawszy szturchańca, stokrotnym ukłonem wdzięczyli się do odnośnego dawcy, jakby słaniając się pod brzemieniem zakłopotania.
Dwa owe liczne rodzaje przechodniów po za tem, co wyżej zaznaczyłem, nie miały żadnych znamion wybitnych. Ich ubrania należały do gatunku, który najzupełniej streszcza się w słowie: przyzwoity. Byli to bez wątpienia szlachcice, kupcy, doradcy pokątni, dostawcy, giełdziarze — dobrze urodzona lub podrzędna szarzyzna ludzka — ludzie bez zajęć, lub ludzie, pilnie zajęci sprawami osobistemi, które na własną prowadzili rękę. Nie obudzali też we mnie zbyt wielkiej ciekawości.