Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 148.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wszelkich dostępnych ich dłoniom przedmiotów. A wreszcie ujrzałem — pasztetników, posłańców, węglarzy, kominiarzy, kataryniarzy, pokazywaczy małp, handlarzy pieśniami — tych, co kupczą śpiewającymi, — obszarpanych rzemieślników i wszelkiego rodzaju wyczerpanych pracą robotników — i całą hałastrę, krzykliwie i bezładnie ruchliwą, która raniła uszy — zgrzytem, a oczom udzielała wrażeń bolesnych.
W miarę, jak noc się wzmagała, wzmagał się stopień mej ciekawości, ponieważ nie tylko odmienił się ogólny pozór tłumu, (najszlachetniejsze jego cechy znikły wraz ze stopniowem usunięciem się stateczniejszej części ludności, zaś pierwiastki bardziej zwierzęce uwydatniły się z większą siłą w miarę, jak zapóźniona godzina nocy wywabiła z kryjówek wszelkie śmiecie społeczne) — lecz i płomienie gazu, wątłe wówczas, gdy walczyły ze światłem mrącego dnia, rozpanoszyły się teraz i rzucały naokół blask rozmigotany i ruchliwy. Wszystko było czarne a olśniewające, jak ów heban, któremu przyrównano styl Tertuliana.
Cudaczność oświetleń skusiła mnie do